Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie bije cię pracodawca? To się ciesz. Kastet i pięść to argumenty szefów [PRZYKŁADY]

Grażyna Kuźnik
123rf
Co się dzieje? Ostatnio kilku szefów ciężko pobiło swoich pracowników. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Bicie podwładnych to w Polsce nic dziwnego, skoro panuje powszechne przyzwolenie na bicie dzieci. O pracodawcach, którzy biją pracowników, pisze Grażyna Kuźnik.

Po serii krwawych pobić pracowników; murarza z Katowic, kierowców z Siemianowic i z Częstochowy, okazuje się, że bicie i poniżanie w pracy to polska norma. Przyznają się do tego sprawcy i ich ofiary na branżowych forach. Strony w internecie ociekają agresją.

- Jak zadowolić szefa? - pyta jeden z właścicieli firmy transportowej na portalu "etransport". - Odpowiadam. Po powrocie z trasy rozliczyć się bez złodziejstwa, zamknąć mordę, nie ujadać. A co o mnie myślicie i mówicie, to mi wisi. Przedsiębiorca "Łysy" komentuje pobicie kierowcy słowami: "Takich przypadków będzie więcej, bo kierowcy na to zasługują". Inny wprost przyznaje: "Pobiłem kierowcę, bo mi powiedział, że czas mu się skończył. A jak go przyjmowałem do roboty, to dokładnie wiedział, że u mnie się nie stoi, tylko jeździ". "Pobić to ty se możesz, ale łbem o ścianę" - odpowiada mu jeden z kierowców. Agresywni szefowie wyraźnie nie biorą tej rady pod uwagę.

- Pracodawcy biją? Dobrze o tym wiem nie od dzisiaj. Ludzie zgłaszają mi takie sprawy, radzą się, co robić, ale potem wycofują skargi - mówi Józef Kogut, prezes Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw w Siemianowicach. - Pobici boją się, że szef ma znajomości. Jak pracownik poskarży się na policji, to nie dostanie innej pracy. Albo ktoś go dopadnie w ciemnej ulicy. Szef, który potrafi pobić, zdolny jest do wszystkiego.

Szef się nieładnie odnosi

Bici w pracy są kierowcy, budowlani, sprzątaczki, sprzedawcy; głównie pracownicy fizyczni, ale nie tylko. Zdarza się to także w biurach prywatnych firm.

Urzędniczka skarży się na kobiecym forum: "Coś zawaliłam i szef się teraz do mnie nieładnie odnosi. To znaczy wyzywa od kurew i dziwek. Potrafi uderzyć w głowę albo plecy. Nie wiem, co robić. Nie chcę stracić pracy". - Bicie to sposób na szybkie rozładowanie frustracji i dowód na to, że szefowie nie radzą sobie ze swoją rolą. Tak też rozumieją karę, upomnienie - mówi psycholog dr Renata Rosmus. - Z agresją Polak styka się przecież na co dzień. Nawet nasze święta narodowe obchodzi się w takiej atmosferze. A w domach? Rzadko które dziecko w Polsce nie było lub nie jest bite. Dowodzą tego ogłoszone właśnie wyniki badań rzecznika praw dziecka. Ponad jedna trzecia polskich rodziców w 2013 roku stosuje porządne lanie wobec dzieci. Prawie tyle samo uważa, że bicie jest dobre, bo skuteczne. Nie na wiele zdaje się zakaz przemocy wobec najmłodszych, wprowadzony trzy lata temu. Coraz więcej osób nic o nim nie wie. Zwyczaje z rodzinnego domu przenoszone są do pracy. Kto ma władzę, ten bije. Aż trudno uwierzyć, jak wielu pracowników godzi się na takie traktowanie. Europejska Fundacja na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy (EFILWC) ostrożnie ustaliła, że około 7 mln pracowników i pracownic doświadcza przemocy fizycznej w pracy. Niewiele jednak z takich spraw trafia do sądów. - To wstrząsające liczby. Kiedy nikt nie zareaguje po pierwszym przejawie agresji ze strony napastnika, a może to być szef lub współpracownik, to przemoc z jego strony staje się coraz groźniejsza. Może zakończyć się śmiercią ofiary - podkreśla dr Renata Rosmus.

O krok od niej był 23-Dominik Barszcz z Katowic. Historia młodego murarza przeraziła niedawno całą Polskę. Ale nikt się nie spodziewał, że tak szybko dojdzie do podobnych sytuacji. Dominikowi chodziło o zarobione 1,2 tys. złotych. Nie zapłacił mu ich szef, który zatrudnił go w Warszawie, przy remoncie szkoły. 29-letni Szymon F. pochodzi z Rudy Śląskiej i jak się okazało, nie ma żadnej oficjalnej firmy. Murarz zapowiedział, że zwróci się do Państwowej Inspekcji Pracy. Zamierzał się zwolnić. Odważny protest chłopaka, a może jeszcze bardziej strata taniej, fachowej siły roboczej rozwścieczyła Szymona F. Pod pretekstem polubownego załatwienia sprawy, wywiózł go ze swoim pomocnikiem, 21-letnim Mateuszem z Sosnowca do lasu koło Grójca. Na odludziu kazali mu kopać grób, wbili mu tasak w kark, obcięli cztery palce, w końcu ciężko rannego zakopali żywcem.

ZOBACZ KONIECZNIE:
* Nagi mężczyzna pod Grójcem. 23-latek z Katowic miał odcięte palce i poderżnięte gardło [WIDEO]
* OKALECZONY 23-LATEK Z KATOWIC ZNAŁ SWOICH OPRAWCÓW

Chłopak wygrzebał się jednak spod ziemi, rękę ze zwisającymi palcami włożył do kieszeni i prawie nieprzytomny zaturlał się do drogi. Ktoś wtedy wezwał pogotowie. W nieszczęściu Dominik miał szczęście. Trafił do szpitala, gdzie uratowano mu dłonie. Ostrze tasaka na szyi zatrzymało się tuż przed kręgosłupem.

Szymon F. i Mateusz R. są teraz w areszcie z zarzutem usiłowania zabójstwa. Nie przyznają się do winy, ale dowody świadczą przeciwko nim. Grozi im dożywocie.

Niewolnik nie ucieka

Wydarzenia spod Grójca nie odstraszyły innego pracodawcy, również z naszego regionu, przed ciężkim pobiciem kierowcy z Siemianowic, swojego byłego pracownika. Jak się okazuje, najgorsze ataki szefów dotyczą ludzi, którzy chcą odejść z pracy. Dlaczego? - Nie chodzi o korzyści finansowe dla takiego szefa, on nie myśli wtedy o konsekwencjach, ani o tym, czy ta agresja mu się opłaci - tłumaczy dr Renata Rosmus. - Jeśli traktuje pracownika jak kogoś w rodzaju niewolnika, to uważa jego odejście za stratę swojej własności, zdradę i bunt. A wiadomo, jak karano kiedyś ucieczki niewolników. Kończyły się egzekucją. 44-letni Mirosław Litiński zwolnił się z sosnowieckiej firmy transportowej, bo nie podobała mu się panująca tam atmosfera. Rozstawiano kierowców po kątach, traktowano bez szacunku. Był bardzo dobrym, doświadczonym pracownikiem, jeździł od 17 lat tirami. Chciał się zwolnić, bo znalazł nową pracę. Szef Robert N. groził mu dyscyplinarką, ale w końcu przyjął decyzję pracownika do wiadomości. Zaległe pieniądze i świadectwo pracy miał mu przywieźć osobiście do domu. Rzadka uprzejmość, ale się zdarza, więc Litiński się zgodził. Przyjechał ze wspólnikiem. Dokumenty kazano kierowcy podpisać na masce samochodu. A potem Tomasz D. pięścią z kastetem uderzył go prosto w twarz. Cios był tak silny, że krew zalała papiery, a Litiński prawie stracił oko. Pękła mu kość oczodołu. Szef nie zareagował. Mężczyźni szybko odjechali, co zarejestrowała kamera z monitoringu. - Nie wiadomo, czy kierowca będzie widział. Wspieramy go jako opiekunowie prawni, będzie starał się o zadośćuczynienie. Oby konsekwencje dla sprawców odstraszyły innych szefów przed podobną agresją - mówi Józef Kogut. Stan Litińskiego pogarsza się. Prokuratura w Siemianowi-cach uzależnia zarzuty dla sprawców od kondycji pobitego.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Właścicielka zleciła pobicie pracownika. Anita N. tymczasowo aresztowana. Jej kompan się ukrywa

Zapierniczał na szefową

Gorzej skończyło się najnowsze pobicie kierowcy, tym razem z Częstochowy. Właścicielka katowickiej firmy Anita N. uznała, że 43-letni pracownik jeździ z towarem za wolno, więc trzeba dać mu nauczkę. Z pomocnikiem, poszukiwanym przez policję za niestawienie się do więzienia Patrykiem Z., zaatakowała kierowcę w jego domu. Bandyta zmasakrował go na oczach matki. Skakał mu po głowie i brzuchu. Prawie zabił. Stan 43-latka jest bardzo ciężki, długo nie mógł odzyskać przytomności. Ma pękniętą czaszkę, uszkodzoną trzustkę, usunięto mu śledzionę. Patryk Z. uciekł i ukrywał się w Katowicach, ale po kilku dniach policja znalazła go w mieszkaniu znajomych. Schował się w wersalce. 35-letnią Anitę N. aresztowano na dwa miesiące.

Portale kierowców komentują: "Szkoda chłopa. Zapierniczał na szefową i jej sylikonowe cycki, nie spał po kilka nocy i taki mobbing. Zdrówko dla kolegi".

Ale pobicie nie jest mobbingiem. Nawet jedno uderzenie to już przestępstwo zagrożone rokiem więzienia. W zachodniej Europie dawno przerabiano takie kwestie. Teraz sądy uznają, że dbanie o dobrą atmosferę to obowiązek pracodawcy. Kary za nieprzestrzeganie prawa pracy są poważne, więc trzymanie agresywnego szefa oznacza kłopoty dla firmy. W Polsce odwrotnie, to ofiary muszą uciekać. Ale czasem nie zdążą.

Art. 94 [3] § 1 Kodeksu pracy Pracodawca jest obowiązany przeciwdziałać mobbingowi. Konsekwencją niedochowania tego obowiązku jest jego odpowiedzialność także w takich przypadkach, gdy on sam nie stosował mobbingu. Lub gdy nie podejmował żadnych kroków, zachowywał obojętność, kiedy mobbing był stosowany wobec zatrudnionych przez niego pracowników.

Zgodnie z art. 217 § 1 Kodeksu karnego
"Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!