Nie kursują pociągi na linii Sosnowiec-Tychy. Maszyniści wzięli wolne

- Do pracy nie przyszli maszyniści, którzy wzięli urlopy na żądanie lub też dostarczyli zwolnienia lekarskie - tłumaczy Magdalena Tosza, rzeczniczka Przewozów Regionalnych.

Oficjalnie związkowcy zaprzeczają, by doszło do niecodziennej akcji protestacyjnej, lecz biorąc pod uwagę atmosferę w zakładzie, trudno uwierzyć w zbieg okoliczności. Z rozkładu jazdy wypadło w sumie ponad 20 pociągów. Błyskawicznie ściągano do pracy dodatkowych maszynistów. Zanim jednak opanowano sytuację, minęło kilkanaście godzin. Jak przyznaje Magdalena Tosza, rzeczniczka śląskich Przewozów Regionalnych, z takim przypadkiem władze zakładu jeszcze się nie spotkały.

Lidia Ziaja ze Związku Zawodowego Kolejarzy Śląskich ostrzega: - To problem całego zakładu, a nie jednej linii - mówi Ziaja.

Od razu pojawiły się spekulacje, że w ten osobliwy sposób maszyniści postanowili wyrazić swoje niezadowolenie z faktu, że od ponad trzech lat nie dostali podwyżki (obecnie związki toczą w tej sprawie z dyrekcją zakładu spór zbiorowy). Sami związkowcy zdecydowanie zaprzeczają takim sugestiom. Mariusz Szczurek, szef Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Śląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych, mówi wręcz, iż takie zachowanie nie przystoi pracownikom kolei.

- To niedopuszczalne. Nie wolno nam robić takich rzeczy i na pewno nie była to żadna odgórnie zaplanowana akcja. Będę się musiał zorientować, co się stało - zapowiada Szczurek.

- Regulamin przewiduje, że akcje protestacyjne trzeba wcześniej zgłaszać - przypomina Magdalena Tosza.

Przed południem nie odjechały też dwa pociągi relacji Rybnik-Racibórz, ale jak zapewnia Tosza, sytuacja się normalizuje. Pociągi w środę maja już jeździć według rozkładu jazdy.

Jeśli to był nielegalny strajk, to czy kolejarzom wolno go robić kosztem pasażerów?