Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obszar Warowny Śląsk. Przed II wojną światową wybudowano 200 schronów. Można ich użyć w przypadku zagrożenia? Zobaczcie jak wyglądają dziś

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
W obliczu wojny w Ukrainie wiele osób zastanawia się, czy w ich najbliższym otoczeniu są obiekty, w których można znaleźć schronienie w sytuacji zagrożenia. Między 1933 a 1939 rokiem na odcinku około 60 kilometrów od miejscowości Przeczyce na północy, po miejscowość Wyry na południu, zbudowano 200 obiektów wchodzących w skład Obszaru Warownego Śląsk. Do dziś przetrwało około 170, a 40 znajduje się pod opieką Stowarzyszenia „Pro Fortalicium”. O możliwościach wykorzystania tych obiektów w sytuacji kryzysowej rozmawiamy z Dariuszem Pietruchą, prezesem stowarzyszenia.

Czy schrony Obszaru Warownego Śląsk wciąż można wykorzystać? Podobne obiekty są dziś używane w Ukrainie

Schrony wybudowane w ramach Obszaru Warownego Śląsk przez wiele lat leżały odłogiem. Niektóre z nich padły ofiarą deweloperów, inne były nękane przez lokalnych wandali. Zmieniło się to w momencie, kiedy zainteresowali się nimi pasjonaci militariów i historii, którzy uchronili część z nich przed dewastacją i wyburzeniem. Czy w sytuacji zagrożenia, wciąż można byłoby wykorzystać schrony OWŚ?

- To obiekty o przeznaczeniu bojowym, ale ściany i ich konstrukcja jest tak zaprojektowana, aby zabezpieczyć przed ostrzałem, odłamkami pocisków i tego typu rzeczami, których jest mnóstwo na polu bitwy czy podczas bombardowań. Zakładając, że w użyciu jest konwencjonalna broń, tak jak dzieje się to na Ukrainie łącznie z pociskami rakietowymi, to wciąż mogą dać schronienie ludności cywilnej. Lepiej schować się w czymś takim, niż siedzieć we własnym domu czy w piwnicy budynku, który się może zawalić. Tak mnóstwo ludzi zginęło na Ukrainie - mówi Dariusz Pietrucha, prezes zarządu Stowarzyszenia Na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium”. - Mówimy o użyciu konwencjonalnej broni, bo przy użyciu, nie daj Boże innego rodzaju broni, to takich schronów, które mogłyby zabezpieczyć ludzi, już właściwie nie ma - dodaje.

Schrony, nad którymi pieczę sprawuje „Pro Fortalicium" pełnią dziś funkcje muzealne. To izby pamięci wypełnione eksponatami z okresu II wojny światowej. Czy w sytuacji zagrożenia, mogłyby dać schronienie cywilom?

- W razie tragedii przesuwamy eksponaty pod ścianę i wpuszczamy ludzi do środka, nie ma innego wyjścia. Stać na zewnątrz w momencie, kiedy trwa ostrzał, a być schowanym pod ziemią, osłonięty betonem to jest różnica. W środku jesteśmy bezpieczni. Na zewnątrz byłyby marne szanse na przeżycie - przekonuje Dariusz Pietrucha. - Na Ukrainie w okolicach Kijowa i Charkowa stoją jeszcze niemieckie schrony bojowe z okresu drugiej wojny światowej i są teraz wykorzystywane, nawet bojowo - dodaje.

Co należałoby zabrać ze sobą, gdyby okazało się, że nagle trzeba skorzystać z takiego obiektu i spędzić w nim dobę lub dwie? - Na pewno wodę, suchy prowiant i coś, na czym można się położyć oraz koc lub śpiwór. I tyle - mówi Dariusz Pietrucha. Jednocześnie prezes „Pro Fortalicium" zaznacza, że dotyczy to obiektów, którymi opiekuje się Stowarzyszenie, czyli 40 schronów bojowych i pozornobojowych. Jak wygląda sytuacja w pozostałych obiektach, których około setka jeszcze przetrwała?

- Poza naszymi to właściwie nie widzę obiektów, które można byłoby wykorzystać. Możliwe, że jeszcze pojedyncze obiekty, którymi opiekują się inne stowarzyszenia. Poza tymi wyremontowanymi nie ma takiej możliwości. Nawet jeżeli gdzieś stoją opuszczone, to są zasypane i nie da się do nich wejść, albo w środku są tak zaśmiecone, że nie da się ich użytkować - wyjaśnia Dariusz Pietrucha. - Typowe obiekty budowane przez Niemców podczas wojny, czyli te ukryte w ziemi szczeliny przeciwlotnicze, w wielu przypadkach zostały już dawno temu zasypane przez miasta. Wciąż są pod ziemią, ale nie ma do nich wejścia - dodaje.

Nadal istnieją schrony w różnego typu budynkach użyteczności publicznej, np. w niektórych szkołach, ale w ocenie Dariusza Pietruchy, zazwyczaj nie są przygotowane do wykorzystania w przypadku nagłej potrzeby. - Schron jest, ale co z tego, jeśli jest cały zagracony ławkami i nie da się wejść. Węzeł sanitarny jest, ale od dawna nie ma wody i kanalizacji, nie są drożne. Jest system filtro-wentylacyjny, ale od lat nikt go nie uruchamiał, więc na pewno nie działa. To są tego typu schrony - tłumaczy.

W obliczu wojny w Ukrainie wiele osób zastanawia się dziś, czy w ich najbliższym otoczeniu są dostępne obiekty, w których można się schować w sytuacji zagrożenia, a jeśli tak to w jakim są stanie. Nawet teraz, w tych wyjątkowych okolicznościach, wciąż wyburzane są kolejne stare schrony, mimo tego, że są zabytkami, a w razie potrzeby, wciąż mogłyby pełnić swoją funkcję.

- Dzieją się paradoksalne rzeczy. Wczoraj byłem w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie potężny schron przeciwlotniczy jest w tym momencie wyburzany przez prywatnego właściciela. To schron, który wytrzymał naloty amerykańskie w 1944 roku. Wyburzany jest teraz, w tych dniach, które są bardzo niebezpieczne - mówi Dariusz Pietrucha.

Obszar Warowny Śląsk – geneza powstania

W 1933 roku, w momencie dojścia Hitlera i NSDAP do władzy w Niemczech, minęło zaledwie 15 lat od zakończenia I wojny światowej. W pamięci Europejczyków wciąż żywe były obrazy największego od czasów wojen napoleońskich konfliktu, w wyniku którego zginęło ponad 14 milionów osób. W świetle napiętej sytuacji na arenie międzynarodowej zaczęto prowadzić przygotowania do kolejnej dużej wojny. Wszyscy spodziewali się, że sposób prowadzenia walki będzie podobny do tego z 1914 roku, dlatego zdecydowano się na budowę stałych fortyfikacji mających strzec najbardziej zagrożonych odcinków granicy II Rzeczpospolitej. Pierwsze umocnienia wykonano na granicy wschodniej, gdyż to właśnie z tego kierunku spodziewano się większego zagrożenia. Dopiero dojście Hitlera do władzy w 1933 roku sprawiło, że zaczęto budować stałe fortyfikacje również na granicy zachodniej. Głównym miejscem, które próbowano w ten sposób ochronić, była polska część Górnego Śląska, gdzie znajdowało się centrum przemysłu ciężkiego w II RP. Teren ten miał strategiczne znaczenie dla funkcjonowania państwa polskiego, dlatego postanowiono zabezpieczyć go umocnieniami, które nazwano „Obszar Warowny Śląsk”.

Początkowo zaplanowano budowę trzech głównych punktów oporu, które miały bronić dostępu do Górnego Śląska i Zagłębia. Do tego celu wybrano: Wzgórze 310 w Bobrownikach (obecnie powiat będziński), Wzgórze 304,7 w Dąbrówce Wielkiej (obecnie Piekary Śląskie) oraz Szyb Artura (obecnie Ruda Śląska). Budowano ciężkie schrony bojowe przeznaczone dla broni maszynowej i artylerii. - W polskich schronach używano ciężkich karabinów maszynowych Browning wz. 30, ręcznych karabinów maszynowych Browning wz. 28, działek przeciwpancernych kal. 37 i armat polowych o kal. 75mm. W 1939 roku była to doskonała broń – mówi Dariusz Pietrucha.

Załogi ciężkich schronów bojowych wyposażone w świetną broń były ważnym, ale nie jedynym elementem rozbudowanego systemu obrony.- Schrony nie miały walczyć same. Wspomagały je zasieki przeciwpiechotne, zapory przeciwczołgowe w postaci wbitych w ziemię szyn, pola minowe, sztuczne zapory na rzekach, których zadaniem było tworzenie rozlewisk i stanowiska strzeleckie oraz polowe stanowiska artylerii. Dopiero całość tworzyła pełne założenie obronne – podkreśla Dariusz Pietrucha.

W kolejnych latach sytuacja międzynarodowa zaczęła się jeszcze bardziej zaogniać. W 1935 roku Niemcy powołały odrodzoną armię w postaci Wehrmachtu. Hitler łamiąc wszystkie postanowienia traktatu wersalskiego zbroił żołnierzy w nowoczesny ciężki sprzęt. W 1938 roku dokonał anschlussu Austrii i wysunął w stronę Czech żądanie oddania czeskich Sudetów. - To właśnie w czeskich Sudetach Niemcy zastosowali oddziały Freikorpsu, które później włączyli do akcji na Górnym Śląsku. Polacy zdawali sobie sprawę z faktu, że wojna stawała się nieuchronna. W 1934 roku został podpisany pakt o niestosowaniu agresji we wzajemnych stosunkach. To był blef i gra na czas ze strony Hitlera, dlatego podjęto decyzje o dalszej rozbudowie linii obronnej na Górnym Śląsku – przypomina Dariusz Pietrucha.

Rozbudowa umocnień OWŚ

Stworzono wtedy ponad 20. kilometrowy odcinek umocnień od północnego biegu rzeki Brynicy aż do Mikołowa i Tychów. Pierwsze trzy punkty oporu połączono kolejnymi obiektami w jedną całość, którą tworzyły schrony bojowe oraz schrony bierne i pozorno-bojowe. Równolegle na zapleczu zaczęto budować drugą linię obronną. Teren, na którym powstawały schrony był otoczony wysokim płotem i dodatkowo strzeżony, aby ukryć informacje na temat konstrukcji obiektów. W przypadku, gdy stawiane były blisko dróg i były widoczne dla osób postronnych, to upodabniano je do budynków mieszkalnych lub gospodarczych, jak miało to miejsce m.in. w Piekarach Śląskich – Kamieniu.

Obszar Warowny Śląsk. Przed II wojną światową wybudowano 200 schronów. Można ich użyć w przypadku zagrożenia? Zobaczcie jak wyglądają dziś

Niektóre schrony w tym celu zabudowywano cegłami. - Do innych schronów dostawiano fałszywe kopuły wylane z betonu, które udawały stalowe kopuły pancerne. Część obiektów budowano jako większe, dodając fałszywe ściany. Były małe, a ich jedynym zadaniem było ściągnięcie na siebie ogień artylerii przeciwnika – to schrony pozorno-bojowe – tłumaczy Dariusz Pietrucha.

Aby ukryć schrony pokrywano je farbomaskowaniem. Nie wszystkie obiekty były jednak wykończone w ten sposób. W części nie zdążono tego zrobić, a w przypadku innych uznano, że nie jest to potrzebne.

Ze względu na strategiczne znaczenie Górnego Śląska dla II RP oraz na dominujący sposób walki w ostatniej wojnie zakładano, że w tym miejscu będą toczone długie, zaciekłe walki, dlatego podjęto decyzję o budowie tzw. schronu dowodzenia – jedynego w międzywojennej Polsce. Postawiono go w 1938 roku w Chorzowie na Wzgórzu Redena, w odległości kilku kilometrów od głównej linii obronnej.

Obszar Warowny Śląsk. Przed II wojną światową wybudowano 200 schronów. Można ich użyć w przypadku zagrożenia? Zobaczcie jak wyglądają dziś

- Jest to największy obiekt, jak powstał w Obszarze Warownym Śląsk. Był to całkowicie utajony obiekt, ma dwie kondygnacje, a grubość ścian to blisko 1,5 do 2 metrów. W 1939 roku przebywał tam sztab Grupy Fortecznej Obszaru Warownego Śląsk dowodzony przez pułkownika Wacława Klaczyńskiego – mówi Dariusz Pietrucha.

Wewnętrzne ściany narażone na ostrzał oraz strop dzielący kondygnacje zabezpieczono siatką przeciwodpryskową. Energia elektryczna była dostarczana z sieci miejskiej, jednak dodatkowo schron wyposażono w agregat prądotwórczy. Obiekt posiadał rozbudowaną sieć linii telefonicznych, a także wentylację wszystkich pomieszczeń. W maszynowni znajdowały się zbiorniki paliwa, zbiorniki wody oraz akumulatory. Schron dowodzenia ma aż trzy wyjścia ewakuacyjne.

OWŚ w 1939 roku

Fortyfikacje na Górnym Śląsku były rozbudowywane w kierunku północnym od Niezdary i Tąpkowic aż w okolice dzisiejszego lotniska w Pyrzowicach. Linia obronna wydłużyła się w sumie do długości prawie 60 km i 200 obiektów. Wielu z nich nigdy nie dokończono. - Generał Sadowski stale wizytował ten teren i wskazywał gdzie znajdują się luki w obronie i jak je należy uzupełnić – wyjaśnia Dariusz Pietrucha.

W 1939 roku Niemcy dokonali aneksji Czech, a Polacy zajęli Zaolzie i przejęli nietknięte czeskie schrony. W ten sposób znacznie wydłużyła się granica z Niemcami, dlatego zaczęto budować umocnienia w rejonie Węgierskiej Górki. W tym okresie budowano już lżejsze schrony polowe wzorowane właśnie na czeskich odpowiednikach.

W związku ze skomplikowaną sytuacją społeczno-polityczną na polskim i niemieckim Górnym Śląsku obie strony, dzięki siatce szpiegowskiej dostarczającej informacji wywiadowczych, wiedziały prawie wszystko o swoich fortyfikacjach. Niemcy znali położenie wszystkich polskich obiektów, a nawet przebieg linii telefonicznych, jednak nie byli pewni, jakie uzbrojenie znajduje się w naszych schronach.

Obszar Warowny Śląsk obsadzany był przez 23 Dywizję Piechoty dowodzoną przez pułkownika dyplomowanego Władysława Powierzę. W jej skład wchodziły trzy pułki: 75pp stacjonujący w Chorzowie, 73 pp w Katowicach i 11 pp w Tarnowskich Górach. - W skład tych pułków, oprócz normalnych trzech batalionów, wchodził czwarty nazywany przez nas „fortecznym”, w którym służyli żołnierze z obsługi schronów. Tego Niemcy nie wiedzieli i nie byli w stanie rozgryźć – przekonuje Dariusz Pietrucha.

Wybuch wojny w 1939 roku na Górnym Śląsku

W Polsce za początek II wojny światowej uznaje się 1 września 1939 roku, jednak na Górnym Śląsku już od połowy sierpnia polsko-niemiecką granicę określano mianem „płonącej”. W nocy z 23 na 24 sierpnia grupa dywersantów ostrzelała polski posterunek graniczny w Makoszowach. Niemal każdego kolejnego dnia, w różnych miejscach w regionie, dochodziło do przygranicznych starć i prowokacji. - Do walki z niemieckimi dywersantami byli rzucani polscy żołnierze z załóg schronów. Wielu z nich zginęło – przypomina Dariusz Pietrucha.

Niemcy chcieli uniknąć długotrwałej, zaciekłej walki przy polskich fortyfikacjach, dlatego zdecydowali się uderzyć na północnym i południowym skraju OWŚ, aby przebić się na tyły polskich umocnień. Równolegle 1 i 2 września polska samoobrona i żołnierze z załóg schronów OWŚ odpierali uderzenie oddziałów Freikorpsu. Ich plan się powiódł. Na północy już 2 września Niemcy wygrali bitwę pod Woźnikami i przebili się w stronę Częstochowy. Na południu polski kontratak pod Wyrami odparł uderzenie wroga, ale już niemiecka 5 Dywizja Pancerna w rejonie Pszczyny rozbiła polską 6 Dywizję Piechoty i przedarła się na tyły. - To zmusiło generała Szyllinga do wydania słusznego rozkazu o opuszczeniu linii fortyfikacji OWŚ i wycofania się w kierunku wschodnim, co nastąpiło w nocy z 2 na 3 września – wyjaśnia Dariusz Pietrucha.

Załogi schronów OWŚ połączyły się z resztkami Armii „Kraków” i dotarły aż w rejon Tomaszowa Lubelskiego, gdzie 20 września stoczyły swoją ostatnią bitwę.

Obszar Warowny Śląsk dziś

Obszar Warowny Śląsk rozciąga się na odcinku około 60 kilometrów, od miejscowości Przeczyce na północy po miejscowość Wyry na południu. W czasie II wojny światowej liczył ok. 200 obiektów, z których do dziś przetrwało ok. 170, a 40 znajduje się pod opieką Stowarzyszenia „Pro Fortalicium”. Status wielu z nich jeszcze do niedawna był niejasny, a przyszłość zagrożona. Choć są to obiekty o znaczeniu historycznym, jeszcze do niedawna zaledwie garstka z nich była wpisana do rejestru zabytków. Sytuacja zmieniła się w 2019 roku dzięki wspomnianemu stowarzyszeniu, które od 20 lat zajmuje się odnową schronów i udostępnianiem ich dla zwiedzających. - Wyburzenie trzech schronów w Rudzie Śląskiej na Radoszowach było momentem przełomowym w naszych staraniach o wpisanie tych obiektów do rejestru zabytków – podkreśla Dariusz Pietrucha.

Przypomnijmy, że w związku z inwestycją realizowaną przez firmę Prologis na terenie znajdującym się w pobliżu schronów, czyli w miejscu dawnego punktu oporu Radoszowy, planowano zbudować nowoczesne Centrum Logistyczne Prologis Park Ruda Śląska. Tak też się stało. Kiedy przystąpiono do wyburzenia trzech z sześciu obiektów, interweniowało „Pro Fortalicium”. Inwestycji nie zatrzymano, ale sprawą zainteresowała się prof. IH PAN Magdalena Gawin, Generalny Konserwator Zabytków oraz Łukasz Konarzewski, Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków w Katowicach. Pasjonaci historii sugerowali, że schrony zamiast niszczyć, można relokować tak jak postąpiono w 2017 roku, kiedy gmina Ruda Śląska przystąpiła do budowy flagowej inwestycji drogowej miasta, czyli trasy N-S. Wtedy w rejonie ul. Pasiecznej w Bielszowicach drogowcy korzystając z 300-tonowego dźwigu przenieśli ważący 70 ton żelbetowy schron z 1938 roku. Trzech schronów z Rudy Śląskiej nie udało się uratować, ale sprawa ta zainicjowała proces zmian związanych z opieką nad schronami. Aż 40 obiektów udało się wpisać do rejestru zbytków, a pracownicy Narodowego Instytutu Dziedzictwa skatalogowali je. Co więcej, w czerwcu tego roku zorganizowano w Stacji Biblioteka w Rudzie Śląskiej sesję konserwatorką „Zespół fortyfikacji Obszaru Warownego Śląsk. Dalsze perspektywy ochrony, opieki i zarządzania zabytkami militarnymi z pierwszej połowy XX wieku”.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera