Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odczarowany Śląsk. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
Spodek żegna się z „Tragedią romantyczną” - wyjątkowym spektaklem na podstawie dzieł mistrzów Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Przez ostatnie dni katowicką halę widowiskowo--sportową odwiedziło tysiące ludzi, którzy przyszli tutaj, by zobaczyć na żywo najlepszych polskich aktorów, aby posłuchać muzyki skomponowanej przez Czesława Niemena, aby w końcu samemu doświadczyć tego, że śląski Spodek został odczarowany.

- Kiedy dowiedziałem się, jacy aktorzy będą uczestniczyć w przedstawieniu, jaki będzie program, powiedziałem: „To będzie bomba kulturowa, Śląsk zostanie odczarowany”, odczarowany będzie Spodek, w którym organizowali „parteitagi”. Inny duch wejdzie teraz na Śląsk. Wydawało się, że towarzysz Gierek i Śląsk to jest jakaś symbioza, dlatego było potrzebne, żeby pokazać Ślązakom i mieszkańcom Zagłębia, że Śląsk to jest Polska - mówi Stanisław Kruszyński, rzecznik prasowy Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy wcześniej, gdy do Andrzeja Rozpłochowskiego, szefa MKZ, przyszli Mirosław Kin i Adam Gessler, studenci Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, i zaproponowali Solidarności sfinansowanie przedstawienia na podstawie naszych największych polskich romantyków.

- Odpowiedział pan tym młodym ludziom, że przedstawi ich propozycję członkom komisji zakładowych. To nie jest tak, panie przewodniczący, że Solidarność została powołana do innych celów, ważniejszych niż spektakle? - zadałem Andrzejowi Rozpłochowskie-mu nieco złośliwe pytanie, a on spojrzał na mnie i ze stoickim spokojem odparł: Sprawy kultury, życie duchowe są człowiekowi bardzo potrzebne, częstokroć bardziej potrzebne niż talerz zupy.

Zapytałem również Kalinę Jędrusik, która w spektaklu gra Gubernatorową i Laurę, dlaczego zdecydowała się wystąpić w spektaklu sfinansowanym przez związek zawodowy, na co usłyszałem:

No wie pan! Przechodzimy teraz do spraw oczywistych, że nie ma potrzeby tłumaczyć, dlaczego jestem za Solidarnością. Po prostu jestem po stronie tego wszystkiego, co ostatnio nastąpiło w naszym kraju.

Gdy prawie rok temu wybuchła Solidarność, do której zapisały się miliony Polaków, chyba nikt nie wyobrażał sobie, że ten niezależny związek zawodowy zajmie się również sprawami kultury. A nawet gdyby sobie to wyobrazić, to prędzej człowiek stawiałby na Warszawę, a nie na Katowice.

Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów. Niełatwo było namówić Niemena do skomponowania muzyki, jeszcze trudniej było wykonać monumentalną scenografię.

- Pojechaliśmy z Arturem Turalskim do huty Katowice. Artur zapytał robotnika, z którym tam rozmawialiśmy, czy nasze pomysły są w ogóle do zrealizowania, na co tamten poprosił byśmy wyszli z hali. Był już wieczór, robotnik pokazał na Księżyc i powiedział: Ludzie zbudowali rakietę, polecieli na Księżyc, chodzili po nim i wrócili. Jak tamto było możliwe, to, k...a, zrobienie tej dekoracji będzie niemożliwe?! - opowiada reżyser Adam Gessler.

Największy zgrzyt dotyczył procederu, znanych doskonale wszystkim „koników”, którzy w ostatnim czasie handlowali biletami na „Tragedię romantyczną”. Oficjalnie bilety kosztowały między 120 a 150 zł, ale u „koników” można je było kupić za... 500 zł. W ten sposób ludzie nijak związani z Solidarnością zarobili krocie na spekulacji. Wystarczy sobie pomnożyć konkretne liczby. Jedno przedstawienie (trwające ponad 5 godzin!) mogło zobaczyć od 5 do 8 tysięcy ludzi. Solidarność podaje, że w sumie na ośmiu spektaklach było obecnych około 50 tysięcy widzów.

Byłem jednym z tysięcy widzów, którzy 6 lipca mieli możliwość bycia na premierze „Tragedii”. Przyznam, że w życiu nie uczestniczyłem w czymś podobnym, co twórcy określają mianem „mszy romantycznej”. Chyba największe wrażenie wywarł na mnie Daniel Olbrychski, stojący na środku sceny i donośnie mówiący słowa, które jakże wyjątkowo brzmiały tu i teraz: „Zemsta, zemsta, zemsta na wroga. Z Bogiem i choćby mimo Boga!”. Spojrzałem po ludziach siedzących w pobliżu. Proszę mi wierzyć, że niektórzy płakali. O swoim spostrzeżeniu powiedziałem reżyserowi.

- Przyznam, że sam, kiedy usiadłem na widowni i zaczęło się przedstawienie, to było we mnie takie napięcie, taki rodzaj adrenaliny, że... zasnąłem. Obudziła mnie dopiero owacja. Myślę, że ludzie zgromadzeni w Spodku mieli odczucie, iż biorą udział w misterium, jakie zaczęło się w 1979 roku podczas papieskiej pielgrzymki, która w jakiś sposób spowodowała Sierpień ’80. W Polsce działy się rzeczy, które wcześniej nie były możliwe - podkreśla Adam Gessler.

Twórcy „Tragedii romantycznej” już mają propozycje wystawienia spektaklu nie tylko w Polsce, w Gdańsku czy w Poznaniu, ale też dostali zaproszenia do Paryża, Rzymu czy Londynu. Miejmy nadzieję, że i tam widzowie doświadczą tego, czego my byliśmy świadkami w Katowicach.

Nie przeocz

Zobacz także

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera