Red. Marka Ziembę wspomina Małgorzata Culak, która również przepracowała wiele lat w Dzienniku Zachodnim:
Redaktor Marek Ziemba to kawał historii Dziennika Zachodniego. Założycielem i pierwszym redaktorem naczelnym DZ był Stanisław Ziemba, wujek Marka. Marek tworzył gazetę w latach 90. Zlecał i redagował teksty dziennikarzy przed publikacją. Pisał artykuły ekonomiczne, fraszki. Był członkiem ścisłego kolegium redakcyjnego gazety i szefem działu dodatków tematycznych.
Znali go wszyscy. Postawny, zawsze skory do żartów. Lubił uciekać w góry, do swojej kryjówki w Zębie. Namiętnie słuchał rhythm and bluesa, ciągle coś nagrywał, płyty na kasety, kasety na składanki własnego autorstwa. Wiedział o rhythm and bluesie lat 30. wszystko. Półki uginały się od jego big bandowych kaset. Muzyka grała w tle pisania i redagowania. I malowania też. Bo malował akwarelki w ilościach hurtowych. Pejzaże. Góry. Kopalniane szyby.
- Gośka przyjdź, obrazki czekają, wybierzesz sobie, jakie chcesz i ile chcesz – słyszałam dwa razy w roku, gdy nasz kontakt, już po przejściu Marka na emeryturę, wytyczał rytm świąt, kiedy dzwoniliśmy do siebie z życzeniami. Kilka tych obrazków mam. Na szczęście.
Marek przez lata był moim szefem. Najlepszym, najwspanialszym i najmądrzejszym, jakiego kiedykolwiek miałam. Najpierw był człowiekiem, dopiero potem kierownikiem. Z początku prowadził za rękę, podpowiadał, uczył, pocieszał. Śmiał się: - „... to nieważne, że się na tym nie znasz, że nigdy wcześniej o tym nie pisałaś. Właśnie dzięki temu masz świeże spojrzenie. Dasz radę”.
Ufał, bronił i stał murem za swoimi podwładnymi. Niezwykle życzliwy, koleżeński. Wiele lat tworzyliśmy razem redakcję dodatków DZ. Spod ręki Marka wychodził m. in. Dziennik Turystyczny, Motoryzacyjny, Dom dla Ciebie, Na Zakupy. To były wspaniałe zawodowe lata, na pełnej petardzie, era znakomitej prosperity gazety, prawdziwych, dziennikowych przyjaźni.
Ostatni raz rozmawiałam z nim dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Umawialiśmy się na wiosenne spotkanie. Chociaż na chwilę, na wolnym powietrzu, skoro nie można inaczej. Brzmiał jak zawsze, ten sam głos, ten sam humor.
Kiedy kilka dni temu zadzwoniła Jola, żona Marka, okazało się, że już wtedy nie czuł się najlepiej. Początek roku przywitał z gorączką.
- Do gorączki pogotowie nie przyjeżdża - informował dyspozytor pogotowia. Gdy trafił w końcu do szpitala, miał już rozległe zapalenie płuc. Odszedł w niedzielę, 17 stycznia. Miał 77 lat. Zostawił swoje dziewczyny - Jolę, córkę Anię i syna Alka.
Marku, zostaniesz w naszej, dziennikowej pamięci. Na zawsze.
Bądź na bieżąco i obserwuj
Prezydent Andrzej Duda obchodzi 52. urodziny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?