Jasne, można wierzyć, że rozgniatane w polskich rękach śląskie aspiracje powinny skłaniać do defensywy, a najlepszą obroną jest scementowanie poglądów. Tak mnożyła się przecież narodowość śląska - nie oszukujmy się - trochę na przekór, z rozczarowania, trochę na złość Polsce. Ale ci, co się rozczarować mieli, już to zrobili; reszta, czyli większość, tradycyjnie - po śląsku - swoją tożsamość spaliła na stosie „świętego spokoju”. Ta śląskość jest odłamem duchowego masochizmu i jest tajemnicą czterech ścian. Jeśli taka zostanie, zginie.
Grzegorz Franki - prezes Związku Górnośląskiego, zdradził, że ZG nie wyklucza startu w wyborach samorządowych w 2018 roku. To, że zaczął mówić o tym właśnie teraz, sugeruje, że nie jest zupełnie zielony w polityce, ale... Cenię prezesa Frankiego za to, że próbuje wyprowadzić Związek ze skostniałego wizerunku i betonowej śląskości, ale nie potrafię dostrzec w nim zdolności wodzowskich. Aby Związek Górnośląski mógł stać się słyszanym głosem w polityce regionalnej, konieczne jest silne przywództwo, w tym jasny przekaz, skrystalizowanie programu i porządek.
Tymczasem prezes ZG wydaje się sam nie wiedzieć, w którą stronę ma zmierzać jego statek. Franki to „dobry glina”, rządzi miarkowaniem, studzi emocje, według niego ZG ma być dla wszystkich. Niestety, w politycznym świecie - szczególnie na Śląsku - dla wszystkich oznacza dla nikogo. Już z tego powodu, samotny start „dobrego gliny” nie skończy się happy endem, a szkoda czasu, bo klimat na odbudowę silnej polityki regionalnej na tacy podaje centralizm PiS-u. Sądzę, że w wyborach 2018 roku RAŚ będzie potrzebował ZG, a ZG będzie potrzebował RAŚ-u. Przyszły rok pokaże, kto kogo bardziej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?