W przypisywanym Bismarckowi powiedzeniu, że „im ludzie wiedzą mniej o powstawaniu kiełbas i praw, tym lepiej w nocy śpią” jest pewna diagnoza z pogranicza moralności i polityki.
Przy władzy - po pierwsze - trudno utrzymać kręgosłup moralny, co wynika ze słabości natury ludzkiej, i - po drugie - w realnej polityce przyzwoitość jest częściej wadą niż zaletą.
Dlatego polityka pełna jest spin doktorów, a ich praca leży u podstaw stoickiej zasady - nieważna prawda, ważne przekonanie.
Kiedyś nazywano to propagandą, co źle się kojarzyło, więc wymyślono sztukę public relations. Rząd PO-PSL funkcjonował nakanwie dobrze skrojonego PR-u; takie rządzenie można obalić tylko dzięki podniesionej kurtynie, a w tym najlepsze są „taśmy”. Sprzedawanie intymności to skuteczna, choć prymitywna metoda dyskredytowania przeciwnika.
Swobodna, sprawiedliwa ocena moralna powinna stać przy każdej władzy. To, prócz państwa prawa, podstawa funkcjonowania zdrowego społeczeństwa demokratycznego. Ale rząd PiS-u nie musi dbać o dobre oceny moralistów, bo ulokował swoją politykę w polskim korzeniu - mentalności bloku wschodniego; kto powiedział, że ludzie w Polsce chcą żyć w realiach zachodniego państwa prawa?
Dlatego PiS może czerpać garściami z niebezpiecznego relatywizmu moralnego, osadzonego w radykalnej frakcji polskiego Kościoła katolickiego. To moralność chrześcijańska traktowana wybiórczo, brana za pewnik tylko wtedy, gdy jest zgodna z politycznym interesem. Trudno się z nią spierać, bo - jakby nie było - to wciąż spieranie się z Kościołem, a to w Polsce jeszcze nikomu na dobre nie wyszło.
Władza przeminie. Żal w tym dobrego imienia Kościoła. Za romans tronu z ołtarzem może przyjść mu kiedyś słono zapłacić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?