Zadzwonił telefon: „dostałem pański numer od osoby z IPN w Warszawie czy może nam pan pomóc w zorganizowaniu pokazu filmu „Kobiety Solidarności” w Katowicach?” I pewnie nie trafiłbym inaczej na ten film i nie miałbym okazji poznać Ewy Ossowskiej. Był rok 2014 i bliższe były mi tematy ukraińskie, ale Solidarność zdecydowanie też zajmowała moją uwagę, od momentu Jej powstania. Przez kilka lat byłem w redakcji największego programu badawczego, dotyczącego historii Solidarności, który robiliśmy wraz z całym IPN-em i wydawało mi się, że w takich tematach jak strajk w Stoczni Gdańskiej nic mnie już nie zaskoczy. A jednak zaskoczyło i to bardzo. Ewa jest starsza tylko rok ode mnie i kiedy ja, podczas wakacji w Gdańsku, stałem dwa czy trzy razy w sierpniu 1980, pod bramą Stoczni, ona była w środku i odegrała ogromną rolę. Miała 19 lat, małe dziecko, które akurat szczęśliwie było w tym czasie na wyjeździe z jej ojcem. Kilka miesięcy przed tym Sierpniem przeczytała w gazetce podziemnej adres nikomu jeszcze nieznanego wtedy Lecha Wałęsy, który, jak się okazało, mieszkał w Stogach, niedaleko niej. Zaczęli współpracować, przewoziła w wózku dziecięcym ulotki, a kiosk, w którym pracowała, stał się punktem kolportażowym. Kiedy przyszła 14 sierpnia do Wałęsów, Danuta powiedziała, że mąż jest w Stoczni. Ossowska pobiegła tam i została do końca strajku. To ona była trzecią kobietą, która zatrzymała strajk, kiedy 16 sierpnia po uzyskaniu zapewnienia o podwyżkach Wałęsa ogłosił koniec strajku. Dwie pierwsze, zaprawione w bojach, to Anna Walentynowicz i Alina Pieńkowska. I ona, młodziutka 19-letnia Ewa Ossowska. To one zatrzymały wychodzących ze Stoczni robotników. Nie było wśród nich Henryki Krzywonos, której teraz przypisuje się uczestnictwo w tej akcji. Pani Henryka, która była tramwajarką, stała po drugiej stronie bramy i oczywiście też chciała strajkujących zatrzymać, argumentując, że jeżeli Stocznia ustąpi, to pozostałe zakłady wytłuką jak pluskwy.
Tadka Jedynaka poznałem w 1988. Sam byłem wtedy mocno obytym z rzeczywistością podziemniakiem i razem z żoną wspomagaliśmy strajki, spędzając w jastrzębskim kościele „na górce” kilkanaście dni. Kiedy zaczynał się strajk, Jedynak był w Australii, chciał zarobić jakąś kasę, bo nie bardzo miał możliwości w Polsce. Kiedy dowiedział się, że jego rodzima kopalnia „Manifest Lipcowy” strajkuje, wsiadł w samolot i przyleciał. Tadek był ikoną, najbardziej znanym w Regionie człowiekiem podziemnej Solidarności. Rozmawialiśmy pierwszy raz po zakończeniu strajku. Zostaliśmy kolegami, potem przez lata 90. kontakt osłabł, ale w XXI wieku znowu zaczęliśmy się częściej spotykać. Gość odsiedział ponad rok pod zarzutem szpiegostwa, jego życiorysem można byłoby obdzielić kilku ludzi. A przecież 28 sierpnia 1980 był jednym z kilku tysięcy podobnych mu pracowników kopalni. Przyszedł na poranną zmianę dzień później, kiedy strajk już trwał i po chwili był w Międzyzakładowym Komitecie Robotniczym. Tadek miał charyzmę, a to był czas ludzi z charyzmą.
Szedłem wieczorem na piwo w Katowicach, kiedy zadzwoniła komórka i wyświetlił mi się amerykański numer: „Dzień dobry tu mówi Andrzej Rozpłochowski”. Poczułem, że wielka historia mnie dotknęła. Ten Rozpłochowski, co to mówił o kurantach, co na Kremlu zagrają, jak my tu na Śląsku pięścią uderzymy. Legendarny przywódca MKZ Katowice, wcześniej szef strajku na Hucie Katowice, gość, który przesiedział ponad dwa i pół roku. Andrzej mieszkał wtedy w Stanach i bardzo chciał wrócić.
Rozmawialiśmy regularnie telefonicznie przez cztery lata, aż w reszcie w 2010 przyleciał na stałe do Polski, z czasem zaprzyjaźniliśmy się. Bywałem w domu u niego i jego żony Basi. Andrzej do sierpniowego strajku w 80. był jednym z wielu, nie miał kontaktu z opozycją, jednak już pierwszego dnia wszystko się zmieniło. Wspaniały trybun ludowy, urodzony przywódca, nieprawdopodobnie radykalny antykomunista.
Mógłbym wymieniać setkami nazwiska tych, którzy dzięki Solidarności przeszli metamorfozę i zostali uwielbianymi przywódcami w swoich miejscach pracy. Tak właśnie się dzieje w kluczowych momentach historii. Napoleon powiedział : „każdy żołnierz nosi buławę marszałkowską w plecaku”. Tadek i Andrzej już nie żyją, ale niewątpliwie przeszli do historii i to nie tylko tej regionalnej. Ewie Ossowskiej nikt nie zabierze, mimo wielu starań, jej historii z okresu strajku sierpniowego. Ale są też ludzie, którzy cały czas pracują na tych wielkich, ci, o których mało kto pamięta i oni tworzą tę masę, bez której nic by się zdarzyć nie mogło. Szczególnie to było widać podczas strajków 1988. Któż pamięta o Janku Golcu, którego wyrzucono z pracy na Manifeście za próbę zorganizowania strajku w czerwcu? Marek Bartosiak, człowiek, który przygotował strajki w 1988 w Jastrzębiu jest praktycznie nieznany. Odważna Danka Skorenko, pierwsza dama Śląsko -Dąbrowskiej Solidarności, która po wprowadzeniu stanu wojennego zeszła do podziemia i stworzyła wielką strukturę, działającą w kilku miastach, dwukrotnie aresztowana, biorąca aktywny udział w strajkach 88. Nie sposób wymienić nawet tych najważniejszych, bo artykuł musiałby składać się z samych nazwisk. Te dwa Sierpnie Gniewnych Ludzi pokazały, jak wielki potencjał drzemie w Polakach. Precz z komuną!
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?