Rafał Musioł: Piast Gliwice zafundował pasztet dla PZPN-u

Nie mam żadnych wątpliwości, że wszyscy bossowie Polskiego Związ-ku Piłki Nożnej w półfinale Pucharu Polski kibicowali Piastowi Gliwice. Ekipa Aleksandara Vukovicia wywinęła im jednak numer, przegrała z pierwszoligową Wisłą Kraków i tym samym położyła na stole Cezaremu Kuleszy i jego kompanom niezły pasztet. O jego doprawienie zadbała już sama Wisła, a dokładniej jej prezes i akcjonariusz Jarosław Królewski, używając jawnego szantażu „jeśli nie wpuścicie naszych kibiców to oddamy finał walkowerem”.

W całej tej historii chodzi bowiem o to, że fani Wisły od listopada 2022 obłożeni są pucharowym dwumeczowym zakazem wyjazdowym. Regulamin przyznający z automatu prawo gospodarza dla drużyn z niższej ligi sprawił, że krakowianie nie mieli okazji, by tę karę odbyć, a pierwsza okazja nadarza się od razu na Stadionie Narodowym. Królewski jednak uznał, że finał nie jest zwykłym meczem, więc PZPN powinien o obowiązującej sankcji właściwie zapomnieć.

Związek jak to związek, najchętniej tak by zapewne zrobił, bo Kulesza dba o poparcie z tak zwanego terenu. Tyle, że właściciel Wisły wypalił z tak grubej rury, że przyciągnął uwagę nie tylko kibiców. No i natychmiast wokół „pasztetu” rozszedł się niezbyt apetyczny zapaszek, a PZPN stanął przed diabelską alternatywą: szanować własne prawo i doprowadzić do skandalu czy ugiąć się przed ordynarnym ultimatum i... też doprowadzić do skandalu. W tym pierwszym przypadku może jednak zrewanżować się Królewskiemu opcją atomową: walkowerem połączonym z gigantyczną karą finansową i wieloletnim wykluczeniem z Pucharu. I chyba takie właśnie rozwiązanie zrozumiałby każdy niezwiązany z klubem Białej Gwiazdy, zwłaszcza, gdy zobaczył oprawę z niedzielnego spotkania z Motorem Lublin.

A mógł po prostu Piast z Wisłą wygrać...