Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ręka Boga. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
Całą Polską wstrząsnęło to, co stało się na plebanii w Dąbrowie Górniczej. Wszystkie media (również na świecie) obiegła informacja o hedonistach, którzy zamiast głosić słowo Boże, zabawiali się w sposób skandaliczny. Oburzenie wywołały również kolejne listy biskupa sosnowieckiego, pierwszy do księży, a drugi do wiernych, opublikowanych dopiero gdy sprawa została opisana przez media.

Zachowanie duchownego (oficjalnie wiemy o jednym) było karygodne, a po drugie, dało kolejny argument przeciwnikom Kościoła. Dodajmy, że argument bardzo skuteczny w atakowaniu Kościoła. Najprawdopodobniej karygodne zachowanie księdza stało się czynnikiem, który przyczynił się do tego, że drzwi dąbrowskiej bazyliki zostały podpalone przez 38-letniego mężczyznę. Swoim zachowaniem spełnił on życzenie „celebrytów” paradujących w koszulkach z napisem „Burn your local church” (podpal swój kościół).

Kościół nie pierwszy raz pokazuje, że grzech nie dotyczy tylko osób świeckich. Kościół po raz kolejny pokazał, jak każde zamknięte środowisko, że swoich się chroni. Najpierw zachował się jak ta część kibiców, którzy uznali, że nie było nic złego w tym, że genialny Diego Maradona strzelił Anglii bramkę ręką na Mistrzostwach Świata w 1986 w Meksyku. Argentyna wygrała wtedy 2:1, awansując tym samym do półfinału. Jeżeli sędzia tego nie widział, to wszystko jest w porządku. Tamten gol został nazwany „Ręką Boga”.

Dziś coś takiego nie przeszłoby ze względu na system VAR, który zapobiega chociażby błędom popełnianym przez sędziów. W przypadku dąbrowskiego skandalu to media tradycyjne i społecznościowe zadziałały jak system VAR i Kościół musiał odnieść się do sprawy.

Szczerze wątpię w to, że o takim, a nie innym zachowaniu wikarego nikt wcześniej nie wiedział. Nie wierzę też w to, że człowiek ten dopiero niedawno odkrył w sobie skłonności homoseksualne. Wikary jest blisko pięćdziesiątki, więc musiał studiować w seminarium w latach 90., gdy powołań w Polsce wciąż było bardzo dużo, co przypisywano pontyfikatowi Jana Pawła II. Jak to się stało, że wówczas i później nikt nigdy nie zwrócił na ów skłonności uwagi? A jest jeszcze gorzej jeśli ktoś o nich wiedział i powiedział o tym zwierzchnikom wikarego, którzy zamietli sprawę pod dywan. Tak jak od policjantów oczekujemy tego, że działają oni zgodnie z prawem; od lekarzy, że wiedzą, co robią; od żołnierzy, że służą a nie pracują w wojsku; tak od duchownych oczekujemy, że będą przykładem dla świeckich. Będą ludźmi, którzy żyją zgodnie z Dekalogiem i zasadą, że pewnych rzeczy się nie robi. Niestety, nieraz wierni dostają kubeł zimnej wody, gdy dowiadują się, że ich proboszcz czy wikary przegrali parafialne pieniądze w karty; są ojcami; w czasach PRL byli tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa; będąc pedofilami krzywdzili dzieci.

Gdy w 2005 roku zmarł Jan Paweł II i na Placu Papieskim widziałem tłumy modlących się sosnowiczan, zagadnąłem do stojącego obok mnie księdza, że to niesamowite widzieć ilu tu przyszło ludzi, szczególnie młodych. Ów duchowny spojrzał na mnie i stwierdził, że budujące będzie to, jeśli za dziesięć lat będą tutaj takie same tłumy. Mój rozmówca przewidział, co się stanie w przyszłości. Kryzys powołań, puste sale na lekcjach religii i puste kościoły, profanowane świątynie, krzyże i pomniki papieskie, atakowani księża, w końcu kolejne skandale, które co jakiś czas nami wstrząsają. Kościół ma problem i to duży, a jakby tego było mało cały świat dowiedział się o homoseksualnej imprezie w Dąbrowie Górniczej.

W czasach PRL Kościół był represjonowany, duchowni byli inwigilowani, zamykani do więzień, bici a nawet zabijani przez SB. W latach 80., kościoły były pełne, na mszach za ojczyznę można było zobaczyć nie tylko katolików, a nawet ateistów. Gdy aktorzy bojkotowali „jaruzelską” telewizję, przygarnął ich właśnie Kościół, w którym występowali najlepsi polscy artyści. Dziś byłoby to nie do pomyślenia, tak samo jak to, co w 1981 roku zrobili chorzowscy uczniowie. Żądali, by w salach lekcyjnych zawisły krzyże. Swe żądanie zamienili w czyn i chcieli sami zawiesić krzyże w swoich szkołach. Nie we wszystkich placówkach im się to udało. Na przykład dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 14 oświadczyła uczniom i ich rodzicom, że dopóki ona jest dyrektorką, żaden krzyż nie zawiśnie w jej szkole.

Dziś raczej uczniowie, prędzej czy później, będą żądali usunięcia krzyży z sal lekcyjnych, niż ich wieszania (co zresztą już sporadycznie się zdarza w Polsce), w czym będą ich wspierać oświeceni politycy oraz tzw. intelektualiści i celebryci.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera