Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Reńca dla Dziennika Zachodniego: Biały kruk

Sebastian Reńca
Paradoksem jest to, że powieść historyczna, na przykład o czasach okupacji, pisana w XXI wieku, nie jest powieścią historyczną, gdyż jest to raczej wytwór wyobraźni i fantazji autora, a nie odzwierciedlenie opisywanej rzeczywistości.

Żeby opowiedzieć o pierwszej połowie lat 40. trzeba najpierw przebrnąć przez ówczesną prasę, oficjalną czyli gadzinową i podziemną, przeczytać ileś wspomnień, listów, dokumentów itd. Być może w jakiś sposób pisarz opowie o ówczesnej codzienności, emocjach, troskach, ale czy to będzie wierne odbicie tamtych czasów? Wątpię. Wiem, co piszę, ponieważ sam próbowałem to zrobić, choćby w kilku opowiadaniach (zbiór „Spowiedź Parfena”) i powieściach („Z cienia”, „Miasto umarłych”). Rację miał więc Stanisław Cat-Mackiewicz gdy pisał: „Każda powieść jest powieścią historyczną, prócz… powieści historycznej. Tak zwana powieść obyczajowa czy współczesna staje się dla przyszłych pokoleń dokumentem historycznym olbrzymiej wagi. (…) powieść Prusa utrwala wygląd życia polskiego za generał-gubernatorów cesarsko-rosyjskich, a Żeromskiego »Dzieje grzechu« pokazują nam wycinek życia polskiego, po którym przepłynęły odmęty pierwszej rewolucji rosyjskiej”. Tak więc moje współczesne powieści („Niewidzialni”, „Świadek”, „Ślady”), jeżeli ktoś po nie sięgnie za lat 50, będą mogły być traktowane jako swoisty dokument historyczny przełomu wieków XX i XXI.

Właśnie z opisanych wyżej powodów, tak ważnym świadectwem okupacji i Zagłady zagłębiowskich Żydów jest powieść autorstwa Pawła Wiedermana „Płowa bestia”, wydana w Monachium w roku 1948, ale pisana w czasie wojny. Dziś to ogromna rzadkość na rynku antykwarycznym. To biały kruk, którego kupno można porównywać z trafieniem szóstki w lotto. Na świecie zachowało się niewiele egzemplarzy tej książki. Pan Jacek Proszyk, który w czerwcu 2020 roku przekazał w darze Bibliotece Śląskiej jedyny znany polski egzemplarz „Płowej bestii”, podaje, że jest tych egzemplarzy 17. Najwięcej, bo 11 zachowało się w Stanach Zjednoczonych.

Paweł Wiederman urodził się 20 lutego 1889 roku w Krakowie, ale swoje życie związał z Zagłębiem Dąbrowskim. Mieszkał w sosnowieckiej kamienicy przy ul. Dekerta 3. Ten absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego był dyrektorem szkół w Będzinie i Sosnowcu. W czasie okupacji pracował w Centrali Żydowskich Rad Starszych Wschodniego Górnego Śląska. Jego żona Brajdla (Hela), z którą ożenił się w 1917 roku i urodzony w 1928 roku syn Benedykt (Borek), zginęli w Auschwitz. Paweł i Brajdla mieli również syna Aleksandra (Oleczka) urodzonego w 1919 roku, ale ten zmarł przed wojną w roku 1936 lub 1937. Rodzice i brat nawet w getcie mieli ze sobą bibliotekę Oleczka: „jego biblioteka, jego zapiski, jego wspaniały zbiór kart wielkich malarzy, nie zostały dotychczas naruszone. Te przedmioty jego były największym naszym skarbem, których szczególnie żona moja strzegła z największym pietyzmem”. Wiederman stracił podczas wojny wszystko, rodzinę, rodzinne pamiątki, ale sam przeżył, uniknął wywózki do Auschwitz, zaszył się w bunkrze czyli kryjówce na Środuli, gdzie mieściło się getto i pisał o płowej bestii od 16 grudnia 1943 do 26 lipca 1944 roku.

„Pisałem dosłownie na kolanie, z braku stołu, zamieniony przy tym wciąż w słuch, czy nie zbliża się niebezpieczeństwo z zewnątrz, które w jednej chwili położyłoby kres mej pracy i memu życiu. Trzy razy znalazłem się w takim niebezpieczeństwie, ja ukryty za zamaskowaną, cienką, drewnianą ścianką, a po drugiej stronie siepacze z rewolwerami w ręku i palce na cynglu, szukający ofiary, która im w ich oczach umknęła. Znikła po prostu jak kamfora i nie ma jej. Po takim doznanym szoku, odkładałem pióro na kilka tygodni”.

Powieść, zgodnie z intencją autora, jest faktycznie dokumentem opisującym historię Zagłady mieszkańców Zagłębia wyznania mojżeszowego. Jest kapitalnym źródłem, w którym znajdziemy nie tylko opisy funkcjonowania Centrali, ale również charakterystyki różnych postaci czy wręcz reporterskie opisy „przesiedleń” i „wysiedleń”.

Chyba najbardziej przejmujący fragment jest wtedy, gdy Wiederman opisuje najpierw pożegnanie z żoną, a następnie moment, w którym zostaje rozdzielony z synem.

„Och, co za straszna podłość ludzka, jak ja nisko upadłem, patrzę, jak uprowadzają moje własne dziecko, mój największy skarb, droższy mi nad moje własne życie, które każdej chwili gotów byłem oddać za niego i stoję i milczę. Czy ja tę podłość, tę zdradę, jaką popełniłem na własnym dziecku, będę mógł kiedykolwiek wobec siebie samego usprawiedliwić. (…) Ze wszystkich stron dochodzi huk strzałów karabinowych, gnają, pędzą ludzi, walą kolbami i biją nahajkami. (…) A w dali, wśród unoszącej się kurzawy szedł tłum Żydów, szli starcy, kobiety i dzieci a między nimi mój syn”.

Za dwa lata minie siedem dekad od prawdopodobnej daty śmierci Pawła Wiedermana. W tym momencie będzie można bez problemu wydać powieść. Mam nadzieję, że znajdzie się oficyna czy instytucja, która zdecyduje się wznowić książkę. Być może będzie to właśnie Biblioteka Śląska?

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera