Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Reńca dla Dziennika Zachodniego: Zadyma na Pocztowej

Sebastian Reńca
W ostatnim felietonie („Powrót do przeszłości”, DZ, 13 X 2023) wspomniałem o gorącej jesieni 1981 r. w województwie katowickim. Tak właśnie było, ówczesna władza (PZPR, MO, SB) siłowała się ze społeczeństwem, któremu bliżej było do „Solidarności” niż partii.

Jednym z przejawów tej eskalacji była prowokacja, która miała miejsce 20 października 1981 r. w samym centrum Katowic. Tamtego dnia działacze „Solidarności” podjechali związkowym samochodem na plac przed Teatrem im. Wyspiańskiego, z którego – używając języka komunistów – sprzedawali „nielegalne, bezdebitowe wydawnictwa o charakterze antypartyjnym i antyradzieckim”. Cóż to były za kontrrewolucyjne druki? Przede wszystkim handlowano prasą, m.in.: „Solidarnością Jastrzębską”, „Dziennikiem Związkowym”, „Solidarnością Krajową” czy „Tygodnikiem Katolickim”. W solidarnościowym żuku można było również nabyć zdjęcia z Katynia oraz fotografie Marszałka Józefa Piłsudskiego.

Oprócz prasy i zdjęć można było kupić książki np. „Polski marksizm” Henryka Skolimowskiego. Ten uczeń prof. Kotarbińskiego pisał m.in.: „Marksistowski humanizm i wszystkie ideały marksistowskiej filozofii człowieka są zbiorem komunałów…”. Sprzedawano również niewielką broszurkę Jana Tomasza Grossa (tak, to ten sam Gross, który napisał „Sąsiadów”) „W zaborze sowieckim”. Gross jest autorem takich chociażby stwierdzeń: „Wszyscy, oczywiście, byli podejrzani przez sam fakt mieszkania do 1939 roku w kraju kapitalistycznym. Wszystkich jednak nie można było od razu aresztować ani przesiedlić”, „wiele formacji polskiego wojska i policji , które dostały się do niewoli, zostało natychmiast wymordowanych” i ostatni cytat: „historia Rosji Sowieckiej, to historia wojny, którą rząd wydał własnemu społeczeństwu. I którą prowadzi do dziś”. Wśród sprzedawanych książek był również zbiór esejów pod tytułem „Liberalizm dzisiaj”. Jeden z autorów pisał na przykład, że jedną z naczelnych zasad cywilizowanych społeczeństw „jest prawo każdego człowieka do posiadania własnych przekonań i do swobodnego ich głoszenia”. Literatura więc faktycznie była wywrotowa i kontrrewolucyjna. Więc obrońcy rewolucji zakazali związkowcom jest kolportowania. Wywołało to poruszenie tłumu, który esbecja obliczała na 3 tys. manifestantów.

„Wobec siły protestu zgromadzonych ludzi (okrzyki poparcia dla sprzedających, głośne domagania się prasy związkowej, gwizdy, skandowania) milicja utworzyła kordon, aby nie dopuścić ludzi do sprzedających” – można było przeczytać dzień później w związkowych „Wiadomościach Katowickich” – „Około godz. 14.30 oddziały milicji zaatakowały sprzedających przy użyciu pałek i gazu duszącego i obezwładniającego. Milicjanci atakując lżyli sprzedających wulgarnymi wyzwiskami, kopiąc i używając pałek”.

W tłumie ktoś miał flagę „Solidarności”, ktoś inny transparent z napisem „Uwolnić więźniów politycznych”. Według ówczesnych związkowców i dziennikarzy prasy solidarnościowej „W tłumie znajdowali się także prowokatorzy wznoszący podjudzające okrzyki”.

Rozgorączkowany tłum zaczął przemieszczać się na pobliską ul. Pocztową, gdzie mieścił się komisariat MO. Tam został przewrócony milicyjny radiowóz marki Nysa, a na samochód wskoczył jakiś mężczyzna z flagą „Solidarności”. Ten moment oraz inne z tamtej manifestacji uwiecznili na zdjęciach znani na Śląsku fotoreporterzy: Stanisław Jakubowski oraz Bogdan Kułakowski.

Jak relacjonowała związkowa prasa, tłum „obrzucił kamieniami budynek komisariatu, wznosząc okrzyki, »podpalić!«, »Gestapo!«. W pewnym momencie przedstawiciel »Solidarności« przemówił uspokajająco do ludzi, wyrażając przekonanie, że eskalowanie konfliktu byłoby z pewnością prowokacją”.

Nastroje nieco się uspokoiły. Gdy któryś z manifestantów zaintonował hymn, tłum zaczął śpiewać. Wtedy nadjechały milicyjne posiłki, z których wyskoczyli funkcjonariusze z tarczami i pałkami. Mundurowi zablokowali ul. Pocztową z dwóch stron. Znów robiło się gorąco. Wówczas podjechał samochód „Solidarności”. Stanisław Bury, wiceprzewodniczący Zarządu Regionu przemówił do ludzi. Prosił ich, by nie eskalować konfliktu. Milicjantów zaś poprosił, aby pozwolili tłumowi wyjść z Pocztowej. Większość zgromadzonych utworzyła pochód, który przeszedł pod siedzibę „Solidarności” przy ul. Szafranka.

Związkowa prasa podsumowała tamto wydarzenie pisząc: „Nasuwa się na gorąco pierwsza uwaga. Społeczeństwo doprowadzone do rozpaczy zawinionymi przez władze warunkami życia, może w desperacji dopuszczać się trudnych do opanowania działań. Niech będzie to przestrogą dla tych, którzy wysyłają uzbrojone w pałki i gaz odziały w celu walczenia z prasą i książkami oraz z tymi, którzy ją sprzedają. Trzeba przypomnieć, że tępienie prasy i książek nigdy nie wychodziło tępicielom na zdrowie”. Niecałe dwa miesiące później ogłoszono stan wojenny. Władza już nie tylko tępiła książki, ale również strzelała do ludzi.

Na mój nos, w zadymie na ul. Pocztowej, maczała woje paluchy słynna nieformalna esbecka grupa Perka.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera