Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mordować pamięci o ofiarach świętochłowickiej Zgody

Justyna Przybytek
Ocaleni od śmierci w obozie i ich bliscy modlili się w czwartek na cmentarzu w Zgodzie
Ocaleni od śmierci w obozie i ich bliscy modlili się w czwartek na cmentarzu w Zgodzie Fot. Arkadiusz Gola
W obozie w Świętochłowicach Zgodzie jeszcze po zakończeniu wojny mordowano ludzi. Ci, którzy tamto piekło przeżyli, opowiadają że morduje się nadal - ich pamięć.

Przez wiele lat o dramacie Ślązaków zamkniętych w obozie nie można było mówić. Teraz można powiedzieć wiele, ale niewielu słucha. Efekty? Miejsce kaźni przy ul. Wojska Polskiego wygląda jak kpina z pamięci o tych, co pomordowani leżą w okolicznych, masowych grobach. Owszem, pamiątki są: brama i tablice, ale za bramą ogródki działkowe, zresztą na teren których jeszcze w 1998 r. wchodziło się właśnie przez obozową bramę…

Edon Jańcki, jako "kolaborant", trafił do obozu mając 7 lat!

Wczoraj po raz szesnasty byli więźniowie i rodziny zabitych spotkali się przed bramą. Przyjeżdżają tak co roku. Uroczystość przyciąga zaledwie kilkadziesiąt osób. Tegoroczna była "prestiżowa", bo pojawili się oficjele - wicewojewoda śląski Stanisław Dąbrowa oraz p.o. prezydenta Świętochłowic Urszula Gniełka.

- Przypominanie tragicznej historii tego miejsca przynosi efekty - skomentował Jerzy Gorzelik, szef Ruchu Autonomii Śląska. - Ale ci, którzy gromadzą się pod tą bramą wiedzą, ile trzeba było trudu, aby zniweczyć pracę tych, co chcieli tę ciemną plamę na historii Górnego Śląska zaróżowić. Zgoda staje się symbolem odkrywania prawdy - dodał.

Od czerwca 1943 r. do czasu likwidacji przez Niemców w styczniu 1945 r. tuż przed wyzwoleniem Górnego Śląska spod okupacji, była tu filia obozu koncentracyjnego Auschwitz. W lutym 1945 r. otwarto tu obóz pracy przymusowej podległy Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Pod komendanturą Salomona Morela przekształcił się w krwawy obóz zagłady. Działał do listopada 1945 r. Po wojnie więzionych było tu ok. 6 tys. osób. Oficjalnie mówi się o 2 tys., które zginęły z powodu głodu, chorób lub przez rozstrzelanie.

Dorota Boreczek trafiła do obozu podległego MBP, kiedy miała 14 lat - przy okazji każdego spotkania przypomina: "chodzimy po trupach".

- Obóz niczym nie różnił się od nazistowskich. Nas tu zabijano i dobijano. Nie było tylko gazu - mówi 79-letnia dziś kobieta.
Propaganda po wojnie głosiła, że więziono tu Ślązaków kolaborujących z Niemcami. - Był specjalny barak nr 7. Oficjalnie dla kolaborantów, ale tam były trzymane też kilkuletnie dzieci - opowiadała Dorota Boreczek. - Prawda była taka, że wystarczył podpis volkslisty czy nieznajomość polskiego, żeby trafić do Zgody.

Edon Jańcki, jako "kolaborant", trafił do obozu mając 7 lat! Spędził w Zgodzie cztery miesiące. - Pokazywali mi broń i granaty i pytali, czy widziałem to w domu - wspomina.

Batalia ofiar Zgody o upamiętnienie miejsca kaźni trwała do zeszłego roku! Dopiero w czerwcu 2009 r. przed bramą pojawiły się tablice z upamiętniającym ofiary Zgody napisem.

- Chcemy, aby w przyszłym roku przed bramą znajdowały się już nie tylko tablice pamiątkowe, ale i informacyjne. Takie są już projektowane - zapowiada Gorzelik.
Więźniowie popierają pomysł, bo pamięć o tym miejscu musi ocaleć.
- A nas jest już coraz mniej - przypomina Dorota Boreczek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!