Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlonsk? Yeah, very nice. Reporter z Anglii na tropie

Marcin Zasada
Zagraniczni dziennikarze nie mogli podczas Euro 2012 napisać o Śląsku w swoich krajach, bo na Śląsk podczas Euro nie dojechali. Ba, Euro na Śląsk nie dojechało. Co by jednak było, gdyby...? Alternatywny scenariusz stworzył Marcin Zasada

Śląsk Euro ominęło - co do tego żadnych wątpliwości nie mają nawet skłócone frakcje w sejmiku wojewódzkim. Ominęło nasz Stadion Śląski, nasze miasta i wsie, sklepikarzy, taksówkarzy i karczmarzy. Żałujemy do dziś i żałować będziemy zawsze.
Zamiast ostatnich wspominków o mistrzostwach, które oglądaliśmy głównie podczas transmisji z Gdańska czy Warszawy, popatrzmy oczyma duszy na inną projekcję. Załóżmy, że Euro Śląska nie ominęło, na pięknej chorzowskiej arenie Polacy ograli Czechów i wyszli z grupy, w Katowicach powstał dworzec kolejowy, a Sławomir Nowak utkał w regionie nową sieć dróg krajowych i autostrad. Szkoda, że Państwo tego nie widzicie.

Teraz clou: wyobraźmy sobie, że na Śląsk zjechali zagraniczni dziennikarze, którzy normalnie relacjonowali Euro z Gdańska czy Warszawy. W realnym świecie, oprócz meczowych sprawozdań, większość z nich informowała w swych krajach również o tym, jaka ta Polska jest, czy tu biją, czy nie biją, czy trza się bać, czy może można się zakochać. Przed Państwem krótki reportaż red. Johna Neverliesa dla, załóżmy: jednego z angielskich dzienników. Ze Śląska, o Śląsku i Polsce. I co z tego, że przedstawione wydarzenia nie wydarzyły się naprawdę...

Jak Śląsk zobaczyłem i przeżyłem

Nazwę trudno wymówić, ludzi trudno zrozumieć. Czemu jednak się dziwić, skoro tutejsi władają językiem, który nie istnieje. Choć to Polska, krzesełka Stadionu Śląskiego są pomalowane w ukraińskich barwach narodowych. Paradoksy.

Kilka dni temu natknąłem się w knajpie w miejscowości o nazwie Katowice na Anglika. Prawdziwego, uczącego tu angielskiego w szkole. Pytam go: "Jaka była pierwsza rzecz, która cię tu zadziwiła?". On mówi, że w mie-szkaniu w katowickim bloku co niedzielę budziło go rano miarowe, tępe łomotanie. "Bach, bach, bach. Pac, pac, pac. Ze wszystkich stron" - opowiada. - "Różne rzeczy przychodziły mi do głowy, bałem się, że to jakiś prastary rytuał. A to śląskie gospodynie o tej samej porze zaczynały przyrządzać niedzielny obiad". "Nie bałeś się, że Ślązacy chcą wprawić cię w obłęd, a potem zjeść?" - zapytałem. "Nie, oni nie jedzą ludzi. Po prostu gospodynie klepały mięso na rolady" - tłumaczył. Zastanawiacie się, co to "rolada"? To punkt obowiązkowy świątecznego posiłku - zawijas z wołowiny z różnymi dziwnymi rzeczami w środku: kwaśny ogórek, boczek, kiełbasa (you know - "polish kilbasa"), cebula i musztarda. Sam spróbowałem. Dziwne, bardzo dziwne.

Pytałem rodaka, co go dziwi na tym Śląsku, bo nie mogłem pojąć, co ten Śląsk ma do Ukrainy. Te krzesełka na stadionie, ci ludzie maszerujący z niebiesko-żółtymi flagami. Słyszałem, że są tu organizacje, które domagają się zmian ustrojowych w polskim państwie, ale gdzie Rzym, a gdzie Krym, jak to mawiają Polacy. A gdzie Gliwice i Katowice?
"Czy to wszystko nie jest absolutnie rasistowskie?" - zagadnąłem sam siebie przy swojej prywatnej "cup of tea" w hotelowej restauracji, w której kelner pierwszego dnia dziwił się, że na śniadanie chcę dżem, tosta, jajko i fasolę w pomidorach (potem jeszcze bardziej dziwił się, gdy kazałem zawinąć sobie panierowanego dorsza w gazetę).

Gdy dowiedziałem się, że Ślązacy chcą autonomii, pomyślałem sobie: "O, tutejsi Szkoci". Znalazłem nawet miejscowego Williama Wallace'a (nazywa się Jerzy Gorzelik) i powoli zaczynałem rozumieć, o co tym ludziom chodzi. Tak mi się tylko wydawało, bo jedni swojego Wallace'a wielbią, a inni oskarżają o najgorsze. Coś jak kiedyś nasz stosunek do Tony'ego Blaira, tylko z wąsem. Dowiedziałem się, że Ślązacy mają swój język, a potem, że on nie istnieje, przynajmniej tak twierdzi polski rząd. Pewnego razu pytałem przechodniów, gdzie znajdę prawdziwy Śląsk, taki najprawdziwszy. Co mówili? 14 osób wymieniło 14 miast i żadna z nich nie była pewna, do której dokładnie dzielnicy powinienem zajrzeć, żeby mieć najpełniejszy obraz. Na koniec wybuchła sprzeczka, bo ktoś powiedział, że "Sosnowiec is the best!".

Gdy spieszyłem się na pociąg na dworcu w Katowicach, jacyś demonstranci indagowali mnie w związku z dworcowym gmachem. Łamaną angielszczyzną mówili coś o kielichach, ja na to, że dziękuję, ale nie piję w pracy, oni - że kiedyś był tu taki brudny, ale piękny budynek, a teraz stoi czysty, ale brzydki. Do dziś nie wiem, o co chodzi. Czytałem, że te same Katowice szczycą się mianem kolebki walki z reżimem komunistycznym (w tutejszej kopalni w tej walce ginęli górnicy), a z drugiej strony słyszę, że najwybitniejszym Ślązakiem był komunistyczny wojewoda Jerzy Ziętek. A w sąsiednim mieście czci się też Edwarda Gierka, inną znaną osobistość Polski Ludowej.

"Szlonsk? Yeah, very nice. And strange".


*Burze szaleją nad Śląskiem. Idą kolejne. Zobacz zdjęcia
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!