Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W krwawym polu srebrne ptaszę, poszły w boje chłopcy nasze… Recenzja filmu "Kos"

Adam Pazera
Jacek Braciak jako Tadeusz Kościuszko
Jacek Braciak jako Tadeusz Kościuszko Łukasz Bąk/TVP
Film Pawła Maślony „Kos”, rozpoczyna się identyczną sceną jak „Legiony” Dariusza Gajewskiego sprzed 3,5 roku: rozległa łąka, na horyzoncie pojawia się człowiek, którego dopadają jeźdźcy, obalają na ziemię i batożą. „Niedobrze - pomyślałem w pierwszej chwili. - Od lat nie udaje się polskiej kinematografii nakręcić porządnego filmu historycznego ‘do oglądania’, czy tu będzie podobnie?”. Ale im dalej..., a „Kos” zasłużenie otrzymał Nagrodę Główną - Złote Lwy na ubiegłorocznym festiwalu filmowym w Gdyni!

W „Kosie” na szczęście nie występuje Sebastian Fabijański (ów zbieg z pierwszych kadrów „Legionów”), który nie jest moim ulubionym aktorem, ale są pełnokrwiste, aktorskie postaci na czele z Jackiem Braciakiem, czyli tytułowym Kosem-Kościuszką! Napis na wstępie: „Rok 1794, Polska rozbierana przez sąsiednie mocarstwa, kawałek po kawałku znika z mapy świata...”.

Jeśli ktoś po patetycznym tytule (wytłumaczenie w zakończeniu tekstu) oraz wcześniejszym zdaniu, spodziewałby się, że „Kos” będzie bogoojczyźnianym dziełem, ten srodze się rozczaruje. A może inaczej: ten po obejrzeniu filmu zachwyci się sposobem przedstawienia wycinka naszej historii w inny, niespotykany do tej pory, całkowicie awangardowy sposób.

Maślona zmienił zupełnie perspektywę, pokazując w dość gorzki i nieco ironiczny (można rzec: patriotyczno-ironiczny) sposób, że sami sobie jesteśmy winni tych wszystkich klęsk podczas narodowowyzwoleńczych zrywów. Rozległa, pusta, łąkowa przestrzeń, trzech szlachciców na koniach dopada uciekającego chłopa i zaczynają okładać go batem: „Ode mnie bydlaku, jeszcze żaden nie uciekł”. Nagle, ni stąd ni zowąd, pojawia się dwóch jeźdźców, z których jeden grzecznie zwraca się do bijącego: „Coś za dużo przyjemności masz waćpan z tego biczowania. - „Precz, to mój chłop, nie wasza rzecz” - odpowiada „sadysta”, wściekły, że ktoś mu przeszkadza w wymierzaniu sprawiedliwości. „To nie jest rzecz, proszę waszmości” - wciąż grzecznie tłumaczy ów sprawiedliwy „szeryf”. Ale uprzejmości wnet się skończyły, po chwili trzej szlachcice uciekają w popłochu, w dodatku na pożegnanie, okrutnik otrzymuje od jednego z przybyłych postrzał w prawą nogę. Uwolniony chłop również znika bez podziękowania, a towarzysz pyta przyjaciela: „Uważasz, że oni pójdą z tobą walczyć? Nie zakładałbym się”.

Tymi przybyszami są, powracający do kraju w przeddzień wybuchu powstania Tadeusz „Kos” Kościuszko i jego wierny druh, przybyły z nim z Ameryki, czarnoskóry Domingo (wzorowany na prawdziwej postaci wyzwolonego niewolnika Jeana Lapierre’a). Generał, bohater wojny o wolność Stanów Zjednoczonych Ameryki, przygotowuje grunt pod przyszłe powstanie przeciw Moskalom, ma już zorganizowane siatki ludzi w różnych miejscach, ale sytuacja, jaką zastaje, nie sprzyja mobilizacji. Owszem, jest zapał części zmobilizowanej szlachty, z którą spotyka się Kos, ale ów zapał jest bardzo naiwny. „Broń macie?” - pyta generał. „Jest! W poprzednich wojnach służyły, to i teraz posłużą” - dumnie odpowiada szlachcic Zieliński. Ale broń zakurzona, zardzewiała, przy pierwszym dotyku rozpada się w ręku. „A szlachta gotowa?” - pyta niezrażony Kos. „Może nie cała, ale garną się. Dobiorą sobie jednego czy dwóch chłopów” - nie traci rezonu Zieliński. „Święta panienka poprowadzi, tylko rozkaz dać. Szlachta na koń siędzie i jakoś to będzie. Wiwat!” - zawadiacko wrzaśnie gromada. Na to wszystko, rozczarowany generał powątpiewa: „A może wy wcale nie chcecie tych wojen wygrywać?”. Ale czy jest możliwe wystąpienie przeciw Moskalom szlachty wspólnie z chłopstwem, czyli pogodzenie obu tych klas społecznych?

Równolegle do kościuszkowskich działań toczą się losy młodego parobka Ignaca Sikory, bękarta szlachcica Duchnowskiego, który na łożu śmierci obiecał mu w testamencie majątek. Chłopak wyrywa dokument z rąk przyrodniego brata, Stanisława, który nie zamierza zaakceptować woli ojca i zmierza do Krakowa, aby sąd zatwierdził legalizację testamentu. Drogi Ignaca i czarnoskórego Domingo zetkną się w którymś momencie i będzie to świetna paralela do bliźniaczych losów niewolników murzyńskich w Stanach i chłopów z końca XVIII wieku w Polsce. Bo czymże różnią się (porównywane przez obu) blizny na plecach zadane kijem Ignacowi („nie rózgą. Rózgą to baby i dzieci!”) od razów rzemiennym batem na plecach poniżanych przez plantatorów Murzynów? Jedni i drudzy - tak biały, jak czarnoskóry niewolnik - nienawidzą swoich panów za to, że są upokarzani, nieludzko traktowani. A różnica między „rasą panów” amerykańskich i polskich też jest niewielka: jedni uprawiają bawełnę, drudzy - pszenicę. Toteż zdziwiony naiwnością i wiarą generała we wspólne wystąpienie przeciw zaborcy Domingo nie bez racji pyta Kosa: „Pogadasz z plantatorami, aby posłali niewolników na wojnę? Dlaczego uważasz, że niewolnicy będą z tobą walczyć?”.

Tymczasem za Kościuszką podąża srogi Iwan Michajłowicz Dunin, rosyjski rotmistrz z oddziałem strzelców konnych, chcąc go pojmać, zanim ten wznieci rebelię. Wszyscy ci bohaterowie spotkają się w Szymbarkowicach, w dworku Marii Giżyńskiej, wdowy po pułkowniku kawalerii, Auguście. Kos ma tam spotkać się z wysłannikiem powstańców, Domingo i Ignac docierają razem, a rotmistrz chce odpocząć po trudach poszukiwań. Po zjawieniu się rosyjskiego oficera, dzielna kobieta nie traci zimnej krwi, przedstawia Domingo Bostona jako przedstawiciela przemysłu cukrowego, a Kosa jako… Tadeusza Biedę, jego tłumacza! Dunin, mający z sobą list gończy z wizerunkiem Kosa, nie poznaje go (albo zrazu nie chce poznać) i rozpoczyna się fascynująca konfrontacja, pojedynek słowny głównie między oponentami, a jednocześnie śmiertelnymi wrogami. To z ust rosyjskiego rotmistrza (o, paradoksie!) padają słowa, które mogą boleć: „W Polsce coraz większy ‚bardak’; konstytucje, rewolucje, jedynie Mateczka Rossija może porządek zaprowadzić”. Oraz pyta z przekąsem: „Dlaczego wy, Polaczki, Boga i honor stawiacie przed ojczyzną? Bo dla honoru bierzecie się za łby, zamiast ojczyzny bronić i Mateczka Rossija musi was ratować!” (Gorzka to konstatacja, ale któż zna nas lepiej niż najbliższy wróg?). Atmosfera w dworku robi się coraz bardziej gęsta, w półmroku nikłego światła świec, potęgowanego błyskami piorunów i grzmotami nadchodzącej burzy toczy się, zaproponowana przez Dunina gra, nie tylko w karty. Ciągłe prowokowanie zmierza nieuchronnie do zbrojnej konfrontacji.

Paweł Maślona wespół z debiutującym scenarzystą Michałem A. Zielińskim nie zaproponował biografii ani pomnikowej postaci Tadeusza Kościuszki, nie ujrzymy również szlachetnego polskiego bohaterstwa. Nie ma też widowiskowych scen batalistycznych i językowej doniosłości. Jak mówił reżyser, nie zamierzał nakręcić historycznego filmu „na klęczkach”, ale zrealizował trzymającą w napięciu fantazję na temat historii. Maślona bawi się gatunkami filmowymi, zapożycza z innych filmów, a wygrywa znakomitą inscenizacją, świetnymi dialogami i kapitalną grą aktorską (obok Jacka Braciaka - Jason Mitchell, Bartosz Bielenia, Robert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska).

Choć paradoksalnie Kos-Braciak nie gra pierwszych skrzypiec w filmie, to w pamięci pozostaje jego wyważony głos (Kościuszko po prostu „gra Braciakiem”) z celnym bon-motem: „Najwygodniej kochać kobiety, których mieć nie można” czy puentą przy stole: „Generalnie, pan Boston nie słodzi!”. Ale jest „Kos” też lekcją historii, choć podaną inaczej, czasem gorzką, ale w dużej mierze prawdziwą i prowokującą do dyskusji. Z mądrym zdaniem Tadeusza Kościuszki na końcu filmu: „Pierwszy krok do zrzucenia niewoli to odważyć się być wolnym”. Wspomniany na wstępie tytuł wzięty jest z pięknej pieśni patriotycznej autorstwa Wincentego Pola, owszem, dotyczącej powstania styczniowego.

Ale... ponieważ trzy tygodnie temu pojawił się w kinach „Powstaniec 1863”, a oba powstania były patriotycznymi zrywami niepodległościowymi, to tytuł wydał mi się adekwatny i uczyniłem to ustępstwo, które - jak mniemam - nie jest wielkim przekłamaniem.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera