Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilk i Pająk. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
On żył w Krakowie. Ona mieszkała w oddalonym o blisko 100 kilometrów Będzinie. Urodzili się w odstępie dwóch lat. On w roku 1933, ona w 1935. Łączyło ich bardzo wiele: żydowskie pochodzenie; sielanka, którą przerwał wrzesień 1939 r.; getto; doświadczenie kolejnych wywózek do obozów śmierci; bycie okupacyjnym sierotą; życie uratowane przez sąsiadów; zmienione nazwiska… Łączyło ich jeszcze jedno, wspomnienia, które napisali po latach. Reminiscencje ze strasznego świata, zapamiętane oczami i zmysłami dziecka.

Roman Polański w swej autobiografii, wydanej w Polsce pod koniec lat 80., opowiada m.in. o życiu w krakowskim getcie. O tym, jak chodził z kolegami „na aryjską stronę”, by kupować znaczki. Te wycieczki zakończyły się, gdy sprzedawczyni zapytała ich: „Chłopcy, nie jesteście przypadkiem z getta?”. Wspomina życie na wsi, objadanie się owocami w sadzie, pracę w gospodarstwie… Identycznie żyła wówczas Tamar Dror (Bogusia). Ich przeżycia są niemal analogiczne. Dziewczynka, już jako dorosła kobieta wspominała np., że razem z innymi dziećmi zbierała jabłka oraz śliwki i objadała się owocami, by tylko napełnić nimi pusty żołądek i przestać być głodnym. Gdy nie pałaszowała jabłek, pasła krowy i robiła wszystko, co kazali jej gospodarze. „Mama” czyli Genowefa Pająk z Będzina wystarała się o dokumenty dla Bogusi Pająk. Ocaliła dziecko, po latach została jedną ze Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Romanowi zmieniono nazwisko na Wilk. Tych analogii z lat 40. jest dużo więcej. Choćby rodzina Buchałów, u których ukrywał się mały Roman, również została odznaczona po latach tym wyjątkowym tytułem i medalem.

Te refleksje naszły mnie gdy wpadła mi w ręce niewielka książeczka „Zielona papuga. Odnalezione wspomnienia żydowskiego dziecka żyjącego pod okupacją nazistowską”, wydana w Australii w 1999 r. (niestety nie doczekała się polskiego tłumaczenia).

Tamara była córką malarza Samuela Cyglera i dentystki Racheli. Gdy wybuchła wojna, dziewczynka miała cztery latka.

Chyba najbardziej przejmująca opowieść jest z dnia, w którym Pająkowa wystraszyła się, że Niemcy znajdą dziewczynkę w jej domu, dlatego poprosiła ją, by noc spędziła gdzie indziej. Tamara poszła najpierw do męża przyjaciółki jej prawdziwej mamy. Mężczyzna ten odesłał dziecko z kwitkiem, gdyż ukrywały się u niego już dwie inne kobiety. Dziewczynka zaproponowała, że może schowa się w jednej z beczek stojących na podwórzu. Tamten nie zgodził się, ale poprosił znajomego, by zaprowadził dziecko do innego kolegi mamy. Mężczyzna zaprowadził ją pod kamienicę i zniknął. Dziewczynka weszła na klatkę schodową, sięgnęła do dzwonka przy drzwiach i go wdusiła. Doktor otworzył i zobaczywszy dziecko

zbladł. Ona szeptem przedstawiła się i powiedziała czyją jest córką. On kazał jej natychmiast odejść, a jeżeli tego nie zrobi, wezwie Gestapo. Tamara wyszła na dwór. Chciało jej się spać, położyła się więc pod ławką. Nad ranem było jej już bardzo zimno. Postanowiła więc wrócić do Kamienicy przy ul. Kołłątaja 41. Nie zapukała jednak do drzwi Pająków, tylko poszła na strych w kamienicy. Próbowała okryć się słomą, która zalegała na podłodze. Obok stała klatka, w której jeden z lokatorów trzymał królika. Dziewczynka otworzyła drzwiczki klatki, a zaciekawiony królik dotknął nosem jej dłoni. Dziecko delikatnie pogłaskało zwierzę i wzięło go na ręce. Tamara czuła bicie serca królika i chłonęła jednocześnie bijące od niego ciepło. Zasnęła. Gdy się obudziła, było już widno. Tamara cichutko zeszła po schodach i zapukała do drzwi Pająków. Genowefa widząc swoją „córeczkę” mocno ją przytuliła, położyła do łóżka i przykryła pierzyną.

- Miałaś szczęście, krzyż cię uratował – stwierdziła Pająkowa mając na myśli krzyżyk na łańcuszku, który zawiesiła na szyi dziecka zabierając je z getta. Tamara odpowiedziała jej w myślach:

- Nie, to królik mnie uratował…

Czytając tamten fragment miałem wrażenie, że to scena żywcem wyjęta z „Alicji w krainie czarów”, ale Tamara nie żyła w bajce…

Po latach Tamara zanotowała, że nigdy nie osądzała ludzi, którzy tamtej nocy nie udzielili jej pomocy, którzy bali się ryzykować życie swoje i swoich najbliższych, by ocalić dziecko. Na szczęcie spotkała nie tylko takich, ale również tych, którzy okazali się szlachetni i bezinteresowni.

Czytając wspomnienia córki Samuela Cyglera, przypomniał mi się jeden z odcinków „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego. Odcinek ósmy opowiada o Żydówce, która przyjeżdża po latach do Polski i spotyka się z profesor etyki. Jest na jednym z jej wykładów, na którym słyszy, jak pani profesor mówi do studentów: „Dziecko jest najważniejsze”. Sama jednak nie zdecydowała się z mężem na przygarnięcie żydowskiego dziecka w obawie przed wsypą podziemnej organizacji. Cóż, „dziecko jest najważniejsze”…

Autor jest pisarzem, ostatnio wydał zbiór publicystyki „Jad i żądła”.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera