63-letnia mieszkanka Zborowskiego w gminie Ciasna przez kilka lat głodziła zwierzęta. W końcu na wniosek mieszkańców w 2011 r. wydana została decyzja nakazująca odebranie zwierząt.
Niestety, nie wszystkie psy zdołano uratować. Jeden z psiaków skonał na oczach interweniujących policjantów i urzędników.
W celu interwencji na teren posesji należącej do kobiety udali się urzędnicy z Urzędu Gminy w Ciasnej, którzy na podstawie decyzji wydanej przez wójta, mieli odebrać właścicielce przetrzymywane tam, głodzone i zaniedbane psy.
Wobec agresji i sprzeciwu jaki urzędnicy napotkali ze strony kobiety - poprosili o pilną interwencję policji.
Mundurowi, którzy natychmiast udali się na miejsce, zastali 10 wychudzonych i skrajnie wycieńczonych czworonogów. Znajdujący się w najgorszym stanie mały kundelek, skonał na oczach interweniujących policjantów i urzędników.
Pozostałe zwierzęta były wychudzone, zaniedbane i przerażone. Najprawdopodobniej nie były także zaszczepione, ponieważ właścicielka nie okazała policjantom wymaganych zaświadczeń.
Obecni na miejscu funkcjonariusze, urzędnicy, przedstawiciele lublinieckiego OTOZ "Animals" oraz Powiatowego Inspektoratu Weterynarii przez kilka godzin pertraktowali z kobietą, która nie chciała dobrowolnie oddać zwierząt i uniemożliwiała ich odbiór, twierdząc, że jest do nich przywiązana oraz że zapewnia im odpowiednie warunki.
W obawie o życie i zdrowie kobiety, na miejsce interwencji wezwano pogotowie ratunkowe. Lekarz podjął decyzję o przetransportowaniu 63-latki do szpitala. Kilkugodzinna interwencja zakończyła się odebraniem 9 zwierząt.
Kobieta w żaden sposób nie poczuwała się do winy.
Mało tego, uznała, że w całej tej sytuacji to ona została poszkodowana, czego efektem jest szereg pozwów sądowych, spośród których nie wszystkie doczekały się finału.
W 2013 r. kobieta wytoczyła proces z powództwa cywilnego powiatowemu lekarzowi weterynarii w Lublińcu, żądając 80 tys. zł odszkodowania. Psy, jak twierdziła, miały ja chronić przed dziką zwierzyną. Ich odebranie miało zagrażać jej bezpieczeństwu.
W marcu ub.r. Sąd Okręgowy w Częstochowie oddalił powództwo, gdyż nie dopatrzył się, by kobieta poniosła w związku z działaniami lekarza weterynarii jakichkolwiek szkód. Jednocześnie uznał, że odebranie zwierząt było zgodne z prawem.
Danuta N. nie zgodziła się z wyrokiem i sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Ten również odrzucił roszczenia.
Sąd Apelacyjny w Katowicach odrzucił pozew przeciwko powiatowemu lekarzowi weterynarii.
- Ze względu na fakt, że pozew był przeciwko powiatowemu lekarzowi weterynarii, w ogóle nie powinien być rozpatrywany . Powiatowy lekarz weterynarii nie został pozwany jako osoba fizyczna, zresztą była to wówczas inna osoba. Aby sądzić osobę jako instytucję, musi być podmiotem o odrębnej osobowości prawnej. Powiatowy lekarz weterynarii podlega Powiatowemu Inspektoratowi Weterynarii, a ten Ministerstwu Rolnictwa . Pozew odrzucono w związku z nieprawidłowym oznaczeniem podmiotowości - mówi Robert Kirejew, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Na rozpatrzenie przez Sąd Apelacyjny czeka kolejny pozew złożony przez Danutę N.
- Wpłynęło do nas powództwo przeciwko gminie Ciasna i Fundacji Zwierząt "Zwierzyniec". W tym przypadki jest to pozew imienny i dotyczy osoby z tejże fundacji, która uczestniczyła w odebraniu zwierząt. Pozew wpłynął 4 lutego, sprawa zostanie rozpoznana w okolicy czerwca - mówi sędzia.
Z kolei Sąd Okręgowy w Częstochowie oddalił dwa inne pozwy - na 15 i 20 tys. zł. W przypadku tego drugiego, kobieta ma czas na odwołanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?