Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zła sytuacja w ZM Henryk Kania w Pszczynie. Pracownicy zakładu muszą dojeżdżać do pracy do Sosnowca. Wyjazd o 4 rano, 14 godzin poza domem

RED
Zakłady Mięsne Henryk Kania przeżywają poważne kłopoty
Zakłady Mięsne Henryk Kania przeżywają poważne kłopoty ZM Henryk Kania
Zakłady Mięsne Henryk Kania w Pszczynie przeżywają poważne kłopoty. Początkiem września 2019 r. przejął je zarządca sądowy, a były prezes został zatrzymany przez CBŚP. Sam Henryk Kania, który mieszka za granicą, w rozmowie z Business Insider twierdzi, że układ chce go dobić oraz że czuje się opluty i znieważony. Pracownicy natomiast są oddelegowani do pracy w ZM Silesia w Sosnowcu. Nierzadko muszą wstawać o 4 rano, żeby zdążyć na autobus do Sosnowca. 12 listopada 2019 r. zmieniły się im warunki zatrudnienia.

Zakłady Mięsne Henryk Kania w Pszczynie od początku lata 2019 r. znajdują się w centrum zainteresowania mediów. Zaczęło się od strajku pracowników ukraińskich, którzy domagali się zaległych wypłat. Okazało się wtedy, że firma ma problemy z dotrzymywaniem terminów wypłat. Wkrótce potem wyszły na jaw poważne kłopoty finansowe firmy.

Były wiceprezes zatrzymany przez CBŚ

6 września 2019 r. zakład przeszedł pod kontrolę zarządcy sądowego. W ten sposób zrealizowana została jedna z uchwał podjęta na radzie wierzycieli w dniu 5 września.

7 września, Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało Grzegorza M., który przez pięć lat, w okresie 2014-2019, był prezesem, a ostatnio wiceprezesem Zakładów Mięsnych Henryk Kania.

Zobaczcie koniecznie

Cytowany przez portal Business Insider "Puls Biznesu", podał, że zatrzymanie odbyło się na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Katowicach, a powodem - zawiadomienie do prokuratury przez Alior Bank, który zarzuca zarządowi kilka przestępstw "przy udzielaniu i zwiększaniu finansowania."

- Jest to afera związana ze zmową nadzorcy sądowego, banków, Cedrobu i prawdopodobnie śląskiego wymiaru sprawiedliwości. Celem tej zmowy jest zniszczenie Henryka Kani i przejęcie Zakładów za małą część ich wartości - powiedział sam Henryk Kania w rozmowie z Jagodą Fryc dla portalu Business Insider.

Wywiadu udzielał z zagranicy. Na pytanie dziennikarki, czy ukrywa się przed organami ścigania, odpowiedział, że za granicą mieszka na stałe od kilku lat. Ma tam status rezydenta. Jego dom jest za granicą i właśnie tam mieszka ze swoją rodziną.

Henryk Kania mieszka za granicą

Jagoda Fryc powiedziała za "Pulsem Biznesu", że prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu Kani zarzutów i spytała, czy to zbieg okoliczności, że akurat w tym czasie wyjechał z kraju. Henryk Kania oświadczył, że do swojego domu za granicą wyleciał samolotem rejsowym tuż po posiedzeniu rady wierzycieli.

- Nikt mnie nie próbował zatrzymywać ani stawiać żadnych zarzutów. Osoba ścigana przez wymiar sprawiedliwości czy służby nie może tak po prostu pojechać taksówką na lotnisko, przejść przez kontrolę paszportową i wylecieć z Polski. Po publikacji tego artykułu mój pełnomocnik prawny zgłosił się do prokuratury, oferując naszą współpracę. Zapytał również, czy jestem poszukiwany i czy są wobec mnie jakiekolwiek zarzuty. Nie udzielono mu żadnej odpowiedzi na te pytania. Od tamtej pory nikt z prokuratury się ze mną ani z moim prawnikiem nie kontaktował - powiedział Henryk Kania Jagodzie Fryc.

Powiedział też, że nie boi się żadnego aresztowania, ponieważ nie zrobił nic, co "w państwie prawa uzasadnić moje aresztowanie". Przed nikim się nie ukrywa. Podkreślił, że prokuratura zna jego zagraniczny adres, a ponadto w kontakcie z prokuraturą jest jego prawnik.

Zobaczcie koniecznie

Jak w tej chwili wygląda sytuacja pracowników ZM Henryk Kania?
Jak anonimowo powiedziała jedna z pracownic, działy paczkowania i produkcji są oddelegowane do pracy w Zakładach Mięsnych Silesia w Sosnowcu, na trzy zmiany. Umowę oddelegowania sygnował Cedrob. Wypłaty na konto spływają regularnie.

12 listopada 2019 r. dla pracowników ZM Henryk Kania zaczęła się praca na innych warunkach.

- Dotąd byliśmy, można powiedzieć, dzierżawieni w ramach delegacji do Zakładów Mięsnych Silesia w Sosnowcu, a teraz de facto staliśmy się ich pracownikami. Jako delegowani pracowaliśmy 6 godzin, a do tego mieliśmy doliczoną godzinę na dojazd. W zeszłym tygodniu musieliśmy jednak podpisać umowy przejścia do Silesii. Nikt nie zrobił zebrania, nikt nam nie wytłumaczył, z czym się ta nowa umowa wiąże. Był tylko nacisk, że jak nie podpiszemy, to nam nie zapłacą. I od 12 listopada czeka nas praca w pełnym wymiarze. Pełne osiem godzin plus dojazdy. Z Pszczyny jest przewóz bezpłatny, ale ludzie z Oświęcimia i Jastrzębia muszą tu dojechać na własny koszt. Żeby dojechać na pierwszą zmianę, trzeba wyruszyć z Pszczyny o 4.50, a z Oświęcimia i Jastrzębia już o czwartej. A potem taki sam powrót. Pracownicy z Oświęcimia obliczyli, że w tych warunkach będą 14 godzin poza domem - mówi anonimowo pracownica.

Z Pszczyny jeżdżą do Sosnowca trzy pełne autobusy. Po jednym na każdą zmianę.

Nie przegapcie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera