Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Bumarze Łabędy problem, bo wylali fachowców

Michał Wroński
bumar łabędy
Bumar Łabędy rozpaczliwie szuka kupca na czołgi i wozy bojowe z gliwickiej fabryki . Okazuje się jednak, że nawet gdyby już dzisiaj podpisano wymarzony kontrakt, to zakład może mieć problem, aby go zrealizować. Powodem jest... brak rąk do pracy.

W Łabędach od zaraz zatrudnienie przy produkcji może znaleźć około stu osób. Czy to potwierdzenie niedawnych słów wiceministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego, który przekonywał, że firma jest o krok od zawarcia lukratywnego kontraktu z indyjską armią? Chodzi o kilkaset milionów dolarów, czyli sprzedaż 200 wozów zabezpieczenia technicznego. Rzeczniczka zakładu, Ewa Kubisiewicz-Boba nie chce komentować tych doniesień. Twierdzi natomiast, że w najbliższym czasie z zakładu będzie musiało odejść około 300 pracowników "nieprodukcyjnych" (głównie z administracji). Dyplomatycznie nazywa tę operację "rotowaniem zatrudnienia". Mniej dyplomatyczny jest Zdzisław Goliszewski, przewodniczący zakładowej Solidarności. Dla niego obecna sytuacja jest dowodem na to, że podczas trwających od 2009 roku zwolnień (pracę straciło ok. 800 osób) pozbyto się z zakładu nie tych, co trzeba.

- Dzisiaj ci ludzie nie chcą już wracać do Łabęd, a znalezienie kogoś na ich miejsce nie jest prostą sprawą. Trudno oczekiwać, że do pracy przy produkcji uda się przekwalifikować osoby, które do tej pory zatrudnione były w administracji - komentuje Goliszewski.

Ochotnicy, którzy dobrowolnie odejdą z zakładu dostaną - poza gwarantowanymi przez kodeks pracy świadczeniami - dodatkowe 16 tysięcy złotych. Przedstawiciele Łabęd nie chcą powiedzieć, co się stanie jeśli ta oferta nie skusi dostatecznie dużej liczby pracowników. - Zaczną się kolejne zwolnienia i ludzkie dramaty -przewiduje Goliszewski.

Pracownicy gliwickiej fabryki Bumar Łabędy przeżywają istną huśtawkę nastrojów. Kilka dni temu wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski powiedział, że prowadzone przez koncern negocjacje z indyjską armią są niemal zakończone i firma ma duże szanse na podpisanie wartego kilkaset milionów dolarów kontraktu (w zamian za tę kwotę miałaby dostarczyć ponad 200 wozów zabezpieczenia technicznego).

Byłoby to największe od blisko dekady zlecenie dla gliwickiej fabryki, która z powodu braku zleceń w latach 2009- 2010 musiała zwolnić jedną czwartą załogi. Ani przedstawiciele spółki-matki, ani podległych jej zakładów w Łabędach na razie nie chcą komentować tych rewelacji. Dość sceptycznie podchodzi do nich Grzegorz Hołdanowicz, redaktor naczelny pisma "Raport - Wojsko, Technika, Obronność". - Zbyt wiele problemów związanych z praktyczną stroną takiego przedsięwzięcia nie zostało jeszcze rozwiązanych, żebym uwierzył w szybkie podpisanie tego kontraktu - mówi Hołdanowicz.

Faktem jednak jest, że w Gliwicach zaczynają szukać nowych pracowników do produkcji. Rzeczniczka Bumaru Łabędy, Ewa Kubisiewicz-Boba, potwierdza, że od zaraz do wzięcia jest około setka etatów.
- Musimy poprawić strukturę zatrudnienia - tłumaczy.

Na tym jednak dobre wieści się kończą. W ramach owego "poprawiania struktury zatrudnienia" pracę ma bowiem stracić około 300 osób, zajmujących stanowiska niezwiązane bezpośrednio z produkcją. Do połowy maja zarząd Łabęd będzie czekał na "ochotników". Na zachętę, poza gwarantowanymi przez kodeks pracy świadczeniami, otrzymają 16 tys. złotych. Co będzie później? Przedstawiciele Bumaru nie chcą potwierdzić, że jeśli z programu dobrowolnych odejść skorzysta nie dość wielu pracowników, to znów zaczną się zwolnienia. Wątpliwości takich nie mają natomiast związkowcy. Zdzisław Goliszewski, przewodniczący Solidarności w Łabędach, nie zostawia suchej nitki na prowadzonej do tej pory w zakładzie restrukturyzacji.

- Zwolniono zbyt wiele osób zatrudnionych przy produkcji i dziś jest problem. Nawet gdybyśmy dostali ten wymarzony kontrakt, to trzeba by rozwinąć szeroką kooperację z firmami zewnętrznymi, by temu podołać - mówi Goliszewski.

Testy Andersa

Prawdziwym hitem dla Bumaru Łabędy może stać się rodzina pojazdów Anders. Gąsienicową platformę, która stanowi podstawę tych wozów, opracowano w gliwickim instytucie OBRUM. W grudniu w Łabędach udało się na niej zamontować wieżę z działkiem 30 mm. Pojazd - przy odpowiedniej adaptacji - może też spełniać funkcję sanitarki, wyrzutni rakiet i lekkiego czołgu. Obecnie trwają testy wozu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty