Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie król chodzi? Felieton Marka Szołtyska, historyka i znawcy Śląska

Marek Szołtysek
Unikalne zdjęcie potwierdzające, że król naprawdę do „haźla” chodzi piechty, czyli po nogach
Unikalne zdjęcie potwierdzające, że król naprawdę do „haźla” chodzi piechty, czyli po nogach archiwum Marka Szołtyska
Jest takie miejsce na ziemi, które każdy kilka razy dziennie musi odwiedzać. Mowa o toalecie, ubikacji, nazywanej też na Śląsku: haziel, srocz, antek, przybytek, wychodek, ustymp, ale mówiono też oględnie, że się idzie tam, „kaj król łazi piechty”, czyli chodzi po nogach. A skąd się na Śląsku wzięły te królewskie spacery?

Powszechne było dawniej wyobrażenie, że króla wszędzie nosi się w lektyce albo wozi w karecie, natomiast do haźla chodzi on sobie sam. Takie to było haźlowe powiedzonko, ponieważ ludzie zawsze mieli problem z nazywaniem tego miejsca i owej czynności dosłownie i po imieniu. To kwestia kultury, dyskrecji czy wstydliwości. Jedynie dzieci nie mają w tym względzie żadnych zahamowań. Jak zaś idzie o tę dyskrecję, to przykładowo angielscy dżentelmeni, idąc do ubikacji, mówili niegdyś, że idą uśmiercić lwa, a Francuzi w czasie drugiej wojny światowej - że idą zadzwonić do Hitlera. Pytając zaś o śląskie określenia na ów przybytek, to wyjątkowo ciekawa jest nazwa - haziel. A uświadomiły mi to zagraniczne podróże.

Otóż wędrując po górach Szwajcarii, Francji i Niemiec usłyszałem, że oni małe drewniane szałasy, takie pasterskie domki, nazywają po francusku „le chalet” [czytaj: szale] albo po niemiecku - „der Haeuschen” lub jeszcze jakoś tak „der Haeusel” [czytaj: hojzszyn, hojzel]. Sądzę więc, że to właśnie Francuzom, a zwłaszcza reformom Napoleona, zawdzięczamy tradycję budowania w nowożytnej Europie miejskich szaletów, nazywanych od owego domku w górach, czyli od „le chalet”. Zaś pruskim reformom zawdzięczamy tradycje budowania na Śląsku haźli - od „der Haeusel”. A było to ponad sto lat przed warszawskimi rozporządzeniami sanitarnymi, kiedy to takie przydomowe ubikacje zaczęły powstawać w całej Polsce.

Skupmy się jednak na Śląsku. Bowiem już w XVIII wieku w Prusach i na pruskim wtedy Śląsku też była policja sanitarna, która kontrolowała stan higieny w śląskich rzeźniach oraz w przydomowych i miejskich haźlach. A nie chodziło tu wcale o luksus siedzenia w toalecie - bo aż tak władza pruska nie rozpieszczała Ślązoków. Chodziło o nakaz budowania haźli z powodu zagrożenia epidemiologicznego. W każdym razie „haziel” to w śląskiej kulturze temat znany i często poruszany. Pamiętam, jak przed laty o ubikacjach wystawę zrobiło Muzeum w Tarnowskich Górach. Jest też przykładowo stara śląska gra w karty o nazwie „zarwany haziel”, a ornontowicki teatr „Naumiony” ma w swym repertuarze przedstawienie o budowniczym haźli.

Natomiast Tomasz Wrona z podmysłowickich Kosztów opowiadał mi historię szkolnej kontroli w czasach międzywojennych, kiedy próbowano sprzątaczkę oskarżyć, że nie umyła wszystkich „haźli”. Okazało się jednak, że był to osobisty „haziel” dyrektora, który mieszkał na terenie kosztowskiej szkoły. A dyrektor był Krakusem, co ludzie później w Kosztowach szeroko komentowali: „Ale gańba! Taki krakowski panoczek, a haźla se niy umioł umyć”.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera