Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślązoki i chomiki. Felieton Marka Szołtyska, historyka i znawcy Śląska

Marek Szołtysek
Hamstrowanie, czyli chomikowanie, nie jest bez sensu, skoro może nas zaprowadzić nawet do Rzymu
Hamstrowanie, czyli chomikowanie, nie jest bez sensu, skoro może nas zaprowadzić nawet do Rzymu archiwum Marka Szołtyska
Uczennica pochwaliła się na lekcji przyrody, że ma hamstera. Jednak nauczycielka, nie wiedząc, że po śląsku hamster to chomik, spytała: A co robi ten twój hamster? Dziewczyna odpowiedziała fachowo: Hamstruje! Nauczycielka dalej nie rozumiała, że hamstrowanie to chomikowanie.

Na tym jednak koniec zabawnych wspomnień i przechodzimy do omówienia jednej z cech śląskiej kultury. Bo hamstrowanie, czyli chomikowanie, jest nie tylko cechą hamstrów, ale też niektórych Ślązoków. Można nawet powiedzieć, że hamstrowanie jest wyższą formą szporobliwości, czyli oszczędności. Ale dejcie pozór! Uwaga! Hamstrowanie może się przerodzić w dziwactwo i właśnie o dwóch takich śląskich hamstrach dowiedziałem się w Bujakowie koło Mikołowa. Byli to Manuś i Hanysek, żyjący około stu lat temu.

Zacznijmy od Manusia Soblika. Mieszkał w Bujakowie „na Górnioku”. Był gminnym heroldem, czyli chodził z dzwonkiem po wsi i co sto metrów czytał na głos ważne ogłoszenia dla mieszkańców - taka była jego praca. Dziwactwem Manusia była jego oszczędność. Był on największym śląskim dusigroszem. Nawet się nie ożenił, bo mu chodzenie na zolyty, ślub i małżeństwo było za drogie. Węgla nie kupował, bo za drogi, więc całą zimę palił w piecu zbieranymi w lesie gałęziami. Kartofli nie kupował na zimę, ale przekopywał cudze pola już po wykopkach i zawsze coś znalazł. Kartofle te zwoził do domu i potem przez cały rok piekł z nich kartoflane placki.

Zaś mączne placki piekł sobie ze zboża zebranego na polach po żniwach. Chodził bowiem na ścierniska i zbierał zgubione kłoski. Za to hamstrowanie wszyscy się z Manusia śmiali, ale on niezmiennie oszczędzał. Ostatecznie poniósł klęskę, bo zaoszczędzone pieniądze zżerała inflacja i druga wojna światowa. Natomiast drugi hamster to Jan Gąsiorek, nazywany Hanyskiem. Był poczciwym bujakowskim kościelnym, ale też trochę dziwakiem, a swoje małe dochody latami hamstrował w przeróżne miejsca: pod łóżko, pod podłogę, część zakopywał.

Pewnego razu jeden z ministrantów, robiąc porządek na kościelnym chórze, znalazł za organami schowane grube zwitki pieniędzy. Przyniósł znalezisko ówczesnemu bujakowskiemu farorzowi - ks. Franciszkowi Górkowi, który zaraz się domyślił, czyje to są skarby. Wezwał wtedy do siebie kościelnego Hanyska i za to hamstrowanie zrobił mu awanturę. Następnie wystraszonego i skruszonego Hanyska namówił, żeby sobie za te nahamstrowane pieniądze pojechał na pielgrzymkę do Rzymu.

Tak przymuszony do „rozrzutności” hamster zgodził się! Wówczas Hanysek wybrał się na tę pielgrzymkę w 1935 roku, a był to na ówczesne czasy bardzo drogi wydatek. Proboszcz zaś za tę odważną decyzję bardzo kościelnego chwalił. Sam zaś Hanysek po powrocie z Rzymu żył jeszcze około siedem lat i codziennie odwiedzał ludzi w Bujakowie i okolicach, a opowiadał, jak piękny jest papieski Rzym oraz jego wielkie kościoły i jak niezwykłe było spotkanie z papieżem Piusem XI.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera