Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politycznej rejterady marszałka Jakuba Chełstowskiego ciąg dalszy

Mateusz Zarembowicz
Mateusz Zarembowicz
Nadzwyczajna sesja w Urzędzie Marszałkowskim w Katowicach. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Nadzwyczajna sesja w Urzędzie Marszałkowskim w Katowicach. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Karina Trojok
Czego powinno się oczekiwać od poważnego polityka? Chyba przede wszystkim cech przywódczych, lojalności wobec swojego środowiska, realizacji zobowiązań, umiejętności artykułowania potrzeb i wymagań wobec partnerów politycznych. Co z tej listy nie zagrało i spowodowało, że polityczna rejterada marszałka Jakuba Chełstowskiego spowodowała, że okrył się on niesławą? Jak wskazali rozmówcy, z którymi mieliśmy okazję w ostatnim czasie się skontaktować, każdy z wyżej wymienionych punktów. Zacznijmy jednak od początku.

Spis treści

Poniedziałek 10.30

Na ten moment zostało zwołane zebranie przed rozpoczęciem ogłoszonej na godzinę dwunastą w południe sesji Sejmiku Województwa Śląskiego. Wśród zgromadzonych na sali radnych Prawa i Sprawiedliwości, nie zabrakło marszałka wraz z trójką radnych, którzy już kilka godzin później mieli stać się negatywnymi bohaterami tego dnia. Ich podstępne zachowanie na porannym posiedzeniu klubowym miało w zamierzeniu doprowadzić do lawiny zdarzeń, która już w pierwszej godzinie posiedzenia sejmiku zakończyłaby rządy PiS na Śląsku. Posiedzenie klubu miało związek z wyznaczonym na ten dzień głosowaniem nad odwołaniem przewodniczącego Sejmiku Województwa Śląskiego - Jana Kawuloka.

Dobra nowina

Po rozpoczęciu spotkania marszałek Chełstowski przekazał swoim klubowym kolegom doskonałą nowinę. Okazało się, że w wyniku rozmów, które przeprowadzał w ostatnim czasie, udało mu się przekonać do zawiązania koalicji ze Stanisławem Gmitrukiem, będącym jedynym przedstawicielem Polskiego Stronnictwa Ludowego w śląskim sejmiku. Informacja przekazana przez Jakuba Chełstowskiego wywołała duże zaskoczenie. Tym bardziej, że poinformował on o konieczności rozpoczęcia obrad od wprowadzenia punktu, mówiącego o wyborze Gmitruka na wiceprzewodniczącego. Przypomnijmy, że większość Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku była bezpieczna. Wraz z posłami niezależnymi partia mogła liczyć na dwadzieścia trzy głosy w czterdziestopięcioosobowym gremium. Dodatkowy dwudziesty czwarty głos, za cenę dotychczas nieobsadzonego stanowiska, wydał się części radnych zaskakujący.

Rozpoczęła się dyskusja nad zasadnością tego pomysłu. Wobec wątpliwości ustalono, że w pierwszej kolejności należy się skupić nad wnioskiem o odwołanie przewodniczącego Kawuloka. W tym celu postanowiono przeprowadzić głosowanie, w którym wszyscy biorący w posiedzeniu klubu radni, w tym Marszałek Chełstowski, Alina Nowak, Maria Materla i Rafał Kandziora zdecydowanie opowiedzieli się po stronie Jana Kawuloka. Tym samym nie dali zgromadzonym jakichkolwiek powodów do zwątpienia w kolegów, którzy raptem chwilę później wykazali się niespotykaną nielojalnością wobec własnego środowiska. Jednak jeszcze przed zakończeniem spotkania radnych klubu PiS, marszałek Chełstowski wzburzony opuścił salę. Jego niezadowolenie rzekomo wynikało z faktu, że klub nie zgodził się na wprowadzenie pod obrady wniosku o wybór na wiceprzewodniczącego Stanisława Gmitruka, z którym zdążył się już umówić bez wcześniejszego przedyskutowania tej kwestii z własnym środowiskiem.

Początek obrad

W chwili rozpoczęcia obrad sejmiku okazało się, że marszałek wraz z trójką radnych nie zasiadają już na swoich miejscach wśród kolegów z jednego ugrupowania. To dało wszystkim do myślenia. Na sali pojawili się również niepodziewani goście. Byli to śląscy posłowie Koalicji Obywatelskiej z wiceprzewodniczącym PO, Borysem Budką na czele. W tym momencie stało się jasne, że wniosek postawiony podczas obrad klubu PiS przez Jakuba Chełstowskiego, był podstępem, który miał umożliwić bardzo szybkie przeprocedowanie wrogiego przejęcia sejmiku. Miało się to odbyć rękami samych radnych Prawa i Sprawiedliwości.

Nieuprawnione porównania

W przeprowadzonej dwudziestego pierwszego listopada rozmowie Dziennika Zachodniego z zastępcą przewodniczącego Platformy Obywatelskiej - Borysem Budką, mogliśmy usłyszeć o analogiach dotyczących wolty Jakuba Chełstowskiego do Wojciecha Kałuży, który na samym początku kadencji odszedł z Koalicji Obywatelskiej i stał się radnym niezrzeszonym. Tym samym nie udało się wtedy zawiązać w sejmiku koalicji KO, PSL i SLD. Wojciech Kałuża został wybrany zastępcą marszałka. Jego odejście doprowadziło do utworzenia zarządu województwa pod kontrolą struktur Prawa i Sprawiedliwości.

Czy jednak analogie, na które wskazuje Borys Budka są uprawnione? Bardzo surowa ocena, której został poddany Wojciech Kałuża, straszenie go zgłoszeniem sprawy do prokuratury. Wyrażane niejednokrotnie przez Borysa Budkę sformułowanie o przekupstwie politycznym. Kontekst tych dwóch zdarzeń jest jednak zupełnie inny. Wojciech Kałuża z otwartą przyłbicą poinformował swoje środowisko, że odchodzi. Dopiero dzień po tym zdarzeniu, już jako niezależny radny został wybrany na swoje stanowisko. Jakubowi Chełstowskiemu zabrakło elementarnej odwagi. Do samego końca zwodził swoich kolegów informując ich jeszcze na godzinę przed rozpoczęciem sesji sejmiku, że jest lojalnym członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Co gorsza, Chciał doprowadzić do sytuacji, w której przewrót miał się dokonać z pomocą partyjnych kolegów.

Wywieranie presji

Już dzień po przejęciu władzy w jednej z samorządowych spółek doszło do niemałego zamieszania. Do pracy jak zwykle przybyli pełnomocnicy przedsiębiorstwa. W poniedziałek nie było ich na terenie zakładu, gdyż przebywali na imprezie integracyjnej. Tuż po przybyciu okazało się, że w trybie natychmiastowym bez podania przyczyny zostali zwolnieni ze świadczonej na rzecz Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągowego pracy. Z niemałym zaskoczeniem spotkał się również jeden z dyrektorów samorządowej spółki, a przy okazji niezrzeszony radny, wspierający PiS w głosowaniach- Jarosław Szczęsny. Przybywając dwudziestego drugiego listopada do pracy został poinformowany, o konieczności zdania przysługującego mu samochodu służbowego. Jednocześnie dowiedział się, że pomimo licznych obowiązków związanych z wyjazdami ze spółki, musi przebywać na jej terenie przez osiem godzin dziennie.

Marszałek Chełstowski w swoim wystąpieniu informował media, że to nie koniec odejść z Prawa i Sprawiedliwości. Teraz okazuje się, że miał przygotowaną metodę, dzięki której liczył na szybkie powiększenie klubu Tak dla Polski. Wszystko wskazuje na to, że gangsterskimi metodami postanowił łamać przekonania. Jak do tej pory nikt więcej się jednak nie wyłamał. Co więcej zdobyliśmy dowody na to, że część radnych potrafi wykazać się lojalnością wobec swojego środowiska. Jednym z przykładów może być postać Dariusza Iskanina. Zsiadał on we władzach stowarzyszenia "Instytut Rozwoju Regionalnego Silesia", oprócz niego w zarządzie tego tworu powołanego do życia przez Jakuba Chełstowskiego, zasiadali wszyscy radni, którzy postanowili założyć z marszałkiem klub Tak dla Polski. Dariusz Iskanin jeszcze dwudziestego pierwszego listopada złożył swoją rezygnację i przestał pełnić jakiekolwiek funkcje w Instytucie.

Rejestr korzyści

Wśród rozmówców, do których dotarł Dziennik Zachodni, nad wyraz często przewijała się postać Rafała Kandziory. Występuje on jako osoba, która w poufnych rozmowach zwracała uwagę na potrzebę posiadania "planu awaryjnego", na wypadek gdyby doszło do rzekomego rozpadu Prawa i Sprawiedliwości. Teraz radni, z którymi rozmawialiśmy zastanawiają się o jaki plan chodziło? Wszystko wskazuje na to, że był nim zwykły, przysłowiowy "skok na kasę". Takimi samymi motywacjami mogły kierować się radne Alina Nowak i Maria Materla.

Alina Nowak wydaje się być postacią, która najbardziej zawiodła swoich kolegów. Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Zabrzu, w 2020 roku została z ramienia Solidarnej Polski sekretarzem stanu w Ministerstwie Rodziny Pracy i Polityki Społecznej, by jeszcze w tym samym roku objąć stanowisko dyrektora Biura Zasobów Ludzkich w Kolejach Śląskich - spółce podległej pod zarząd województwa śląskiego.

Podobnym CV, choć bez ministerialnej przeszłości może pochwalić się Maria Materla. Z jej oświadczeń majątkowych wynika, że jeszcze w 2018 roku była zatrudniona w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Jaworznie, zarabiając z tytułu umowy o pracę blisko pięćdziesiąt sześć tysięcy zł rocznie. Jednak już w roku 2021 na stanowisku głównego specjalisty ds. komunikacji wewnętrznej i społecznej odpowiedzialności, w Górnośląskim Przedsiębiorstwie Wodociągów, będącym samorządową spółką, jej pobory z tytułu umowy o pracę wyniosły ponaddwukrotnie więcej.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera