Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Restaurator z Katowic chce produkować konserwy dla oddziałów Obrony Terytorialnej. Jego pomysł wspierają ukraińskie służby i NGO z Mysłowic

Adam Tobojka
Adam Tobojka
Pan Grzegorz Jędrak przed wybuchem wojny, w swojej restauracji Szynk Old Fashioned...
Pan Grzegorz Jędrak przed wybuchem wojny, w swojej restauracji Szynk Old Fashioned... Arkadiusz Gola
Grzegorz Jędrak jest znanym katowickim restauratorem. Jego nieistniejący już niestety Szynk Old Fashioned podbił serca i podniebienia śląskich smakoszy, gustujących w tradycyjnych potrawach regionalnych. Jednak od czasu wybuchu wojny na Ukrainie jego główny cel jest inny: pomoc mieszkańcom ogarniętego wojną kraju. Jednym z działań podjętych przez pana Grzegorza jest budowa na Ukrainie fabryki konserw, która miałaby zapewnić posiłki dla walczących na miejscu oddziałów obrony terytorialnej.

Z panem Grzegorzem spotykamy się w redakcji. Szeroki uśmiech i miła aparycja w niczym nie zdradzają, że jeszcze niedawno przebywał w objętym wojną kraju. O swoich planach zaczyna mówić niemal natychmiast. Widać w nim wolę działania.

Na Ukrainie przebywa od kwietnia. Udziela tam pomocy i wsparcia organizacyjnego mieszkańcom ogarniętego wojną kraju.

- Jednym z największych problemów ukraińskiego wojska są łańcuchy dostaw. Problem dotyczy szczególnie obrony terytorialnej, tworzonej z samorzutnych batalionów mieszkańców Ukrainy. Ich oddziały znajdują się na samym końcu aprowizacji. Często nie otrzymują nawet jedzenia. Znam sytuację, gdy człowiek, chcący się napić, zbierał deszczówkę.

Pan Grzegorz jest w stałym kontakcie z swoją tłumaczką, Katją. Puszcza nam nagrania wiadomości głosowych, które otrzymywał od swojej łączniczki. Na jednym z nagrań komentuje postawę prezydenta Francji, Emanuela Macrona i jego wypowiedź o tym, by Putin wycofał się z Ukrainy, by zachować twarz na arenie międzynarodowej. W jej głosie nie ma złości, a raczej rezygnacja.

– My już wiemy, kto jest dla nas kto – kwituje.

Swoją wiadomość kończy informacją, że jeden z batalionów nie ma już żywności. Mówi, że chciałaby im coś przygotować w domu, jednak nie ma takiej możliwości – jedzenie, zanim dotrze na front, zepsuje się.

To nie pierwsze tego typu wiadomości, jakie docierają do pana Grzegorza. Stąd też pomysł na przygotowanie zaplecza logistycznego, wspierającego żołnierzy przebywających na froncie – a dokładnie zaopatrujących ich w żywność.

- Masa dostaw, które szły na Ukrainę, szczególnie w pierwszym okresie, trafiały na czarny rynek. Ja chcę skrócić linie dostaw i wykonywać zaopatrzenie na miejscu, przeznaczone dla walczących tam batalionów. Chcę zaopatrywać oddziały liczące do stu osób. Pierwszy punkt, który tworzymy, będzie produkował konserwy. Z czasem chcę rozszerzyć jadłospis o sery, wędliny, wędzonki. Do jednego chłopaka trafią trzy: dwie o pojemności do 300 mililitrów, przeznaczone na śniadanie i kolację i konserwa obiadowa o pojemności 600 mililitrów, w której znalazłby się gulasz z kaszą albo śląski wurszt, które można by było spożywać na zimno i na ciepło.

Naszą rozmowę przerywa dźwięk syreny. To aplikacja na telefonie pana Grzegorza, informująca się o bombardowaniu miasta. Pod ostrzałem artyleryjskim znalazł się tym razem Kramatorsk.

Pracujący pełną parą punkt ma docelowo produkować do 10 tysięcy konserw miesięcznie. Ta liczba z początku z pewnością będzie mniejsza, ale jak wiadomo – liczy się każda pomoc. Sama liczba może nie powalać – produkcja na pułapie dziesięciu tysięcy konserw miesięcznie dawałaby możliwość zaopatrzenia w trzy posiłki dziennie nieco ponad 130 osób. Jednak nie chodzi tu o masową produkcję. Celem pana Grzegorza jest uruchomienie całej sieci punktów zaopatrzeniowych. Mniejsza produkcja oznaczałaby wtedy mniejszą stratę w stosunku do całej struktury fabryk.

Pan Grzegorz jest obecnie na etapie zbierania środków na uruchomienie pierwszego punktu. Fabryka potrzebuje metalowych puszek i urządzeń służących do hermetycznego zamykania pojemników. Z prośbą o wsparcie zbiórki zwrócił się do do kliku organizacji. Jedynym w regionie stowarzyszeniem, które zdecydowało się na pomoc, jest NGO „Łączą nas Mysłowice”, którego prezesem jest Anna Kozłowska. Inne organizacje stwierdziły, że pomoc skierowana do pana Grzegorza będzie pomocą militarną i odmówiły współpracy. Tak samo postąpił Urząd Marszałkowski. Pomoc chciał zaoferować dyrektor biura premiera Morawieckiego w Katowicach, Patryk Strzałkowski. Jednak projekt został odrzucony przez sekretarza województwa, Dariusza Ptasia, który wskazał, że pomysł ociera się o pomoc paramilitarną i wspomniał o tym, że Urząd przekazał już ambulans do Zaporoża.

- No ale kto będzie tym ambulansem częściej jeździł, cywile czy żołnierze? - pyta pan Grzegorz.

Katowiczanin zwrócił się już o pomoc do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, niewykluczone więc, że otrzyma rządowe wsparcie.

- W tym czasie nie możemy patrzeć na podziały polityczne, musimy działać wspólnie - mówi.

Pan Grzegorz nie zajmuje się jedynie zaopatrzeniem żywnościowym. Zaprojektował również stazę taktyczną własnego pomysłu – specjalną opaskę uciskową, która ma zatamować krwawienie zranionej kończyny. Ta wykonana przez katowiczanina od używanych przez armię różni się szerokością i ceną wykonania – zamiast ponad 200 zł, jej produkcja kosztować ma kilkukrotnie mniej.

Nie przeocz

Pana Grzegorza zapytaliśmy również o codzienność w ogarniętym wojną kraju. Odpowiadając, nie ukrywał podziwu dla mieszkańców Ukrainy.

- Ukraińcy są niezwykle bitni. Często odnoszę wrażenie, że najpierw działają, a dopiero potem planują. To właśnie był ten element zaskoczenia, który zastopował inwazję w pierwszych dniach – mówi.

Zapytany o prognozy co do zakończenia wojny, pochmurnieje.

- W mojej opinii wojna szybko się nie skończy. To nie jest wojna Putina – to wojna Rosjan. Wystarczy popatrzeć na marsze wsparcia, które odbyły się w Berlinie czy Dortmundzie, kiedy to ulicami miast przejeżdżały kawalkady samochodów rosyjskich z wymalowanymi literami Z i flagami. Miałem wielu znajomych z Rosji, przebywających w Polsce. Praktycznie każdy się „ozetkował”, a ci, którzy dowiedzieli się o tym, że wspieram Ukrainę, poblokowali mnie w mediach społecznościowych i zerwali kontakt. To jest mentalność. Nie można wrzucać, co prawda, wszystkich do jednego wora, ale ta tkanka, niewspierająca działań rosyjskich, to może dwa, trzy procent społeczeństwa – kończy pan Grzegorz.

Osoby, które chcą pomóc inicjatywie pana Grzegorza, mogą wesprzeć finansowo NGO „Łączą nas Mysłowice”. Przelewów można dokonywać na numer konta 60 1240 4315 1111 0011 0889 8926, w tytule wpisać „Darowizna na rzecz batalionów ukraińskich” a w polu odbiorca:
Stowarzyszenie Łączą Nas Mysłowice
41-400 Mysłowice, ul. Kormoranów 23.

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera